@Dan188
Kurczę, trudno będzie odpisać, bo jesteś bardziej obkuty. Ale lubię dowiadywać się nowych rzeczy.
Tak, zen to religia. Zgadzam się. Ale jednocześnie nawiązując do tego, co napisał @CzosnkowySmok (tak, czytaj to, rozpętałeś, to się męcz ) "buddyzmowi jest chyba jednak bliżej do filozofii niż do religii" - w mojej opinii buddyzm jako taki stoi kilka kroków bliżej niż religie teistyczne. Nie mówię, że jest czystą filozofią, ale może być tak traktowany (patrz: kolejny akapit), a na pewno nie może być stawiany w jednym rządku z religiami teistycznymi.
Szkoła Zen Pusta Chmura (linkowałem gdzieś tu na tagu filmy do teisho) odrzuca część duchowo-niewidzialno-magiczną i skupia się wyłącznie na tym, co możemy zastosować pragmatycznie. I o ile opis samego mistrza Poraja-Żakieja przypomina mi bardziej opis biznesmena-kołcza, o tyle nie można odrzucić na bok faktu, że w istocie otrzymał inka od swojego mistrza i jest spadkobiercą dharmy. Zatem - można i tak.
Ale nie oszukujmy się jeśli ktoś szczerze praktykuje ścieżkę porzucenia cierpienia musi mieć jakąś formę wiary. Musisz wziąć pewne rzeczy na wiarę, jako przyjęte tymczasowo założenia, a następnie weryfikować je poprzez podążanie wyznaczoną ścieżką.
Zgadzam się. Ale istnieje różnica między: "uwierz mi, jeśli będziesz regularnie rozciągał mięśnie po wysiłku, to kolejne dni zawsze będą lepsze" od "uwierz mi, jeśli będziesz regularnie rozciągał mięśnie po wysiłku, to po śmierci będziesz czuł się wspaniale", prawda?
Nawet z praktycznego poziomu warto zastanowić się nad reinkarnacją i kammą jaki wpływ będzie miała taka wiara. Jeśli wierzysz szczerze w reinkarnację nie boisz się śmierci i możesz porzucić strach, jeśli wierzysz w kammę wierzysz w ogromne znaczenie twoich działań i że możesz za pomocą nich osiągnąć duży sukces.
Z praktycznego poziomu uważam, że jeśli komuś jest lepiej z perspektywą tego, ze pracuje obecnie na oczyszczenie swojej karmy, że to, co osiąga teraz to efekt ciężkiej pracy iluś poprzednich wcieleń, że niepowodzenia, które teraz może spotykać, to efekt "długu karmicznego" (tak to się nazywa?) - to spoko. Dopóki coś komuś pomaga - to jest super, niech to robi!
Natomiast dla mnie wiara to nie jest coś, co się robi na "raz-dwa-trzy", tylko albo się to ma, albo się nie ma. Ja jestem skrajnym pragmatykiem i - jeśli można użyć tego w kontekście buddyzmu - agnostykiem. Jeśli coś mogę sam zweryfikować, nawet przez setki prób, to możemy sprawdzić. Jeśli muszę umrzeć, żeby się dowiedzieć - to dziękuję, poczekam do śmierci i sprawdzę.
Jeśli wierzysz szczerze w reinkarnację nie boisz się śmierci
Nie wierzę ani szczerze, ani nieszczerze, co najwyżej jestem ciekaw. Ale śmierci i tak się nie boję. W końcu i tak - niezależnie od tego czy ktoś i w co wierzy, czy w nic - i tak się dowiemy (lub nie) o co chodzi tak naprawdę. I tak czy inaczej umrzemy, prawda? Zen w tym zakresie jest bardzo pragmatyczny: rób to, co robisz Teraz i nie zastanawiaj się nad tym, co będzie Kiedyś.