@Bluszcz staliśmy się zakładnikami rocznic, bo motłoch się zesrał na "tradycję" i ot, mamy co mamy. A jak jest "tradycja" to musi być oczywiście zaduma, patos i powaga. Dużo powagi. I może trochę płaczu też nie zaszkodzi. Tym sposobem zamiast po prostu mieć jakąś okrągłą rocznicę, jakieś lekkie święto, to u nas jest zajebanie na pochody, podniosłe przemówienia i wszyscy w tym dniu muszą się nad sobą udręczać. I chyba najlepszym przykładem tej hucpy jest święto niepodległości. W takich Stanach masz 4th of July, dzień gdzie się faktycznie świętuje niepodległość, są jakieś przemowy, ale nikt nie wsadza sobie kija w d⁎⁎ę, jest raczej radosna atmosfera, ludzie się spotykają, jest bbq, są fajerwerki, ludzie ogólnie się cieszą. U nas? Pełne nadęcia przemówienia w szpalerze wojskowych jak to było źle, jak to było ciężko, jak to cierpieliśmy, jak to były ofiary, jak to nie możemy zapominać o ofiarach, jak to ciężka historia, ofiary i te, no pamięć i bohaterowie i w ogóle nie możemy tak po prostu zlekceważyć tej ofiary i musimy być wdzięczni za ich poświęcenie i czemu jeszcze nie płaczecie. Cały dzień dostaje kolektywnego pierdolca, w telewizji nic innego nie leci jak tylko przemówienia albo jakieś smutne biało-czarne filmy. Bo ludzie nie mogą się cieszyć z odzyskanej niepodległości, nieee, oni muszą płakać za tym że ją stracili. Trzeba ludziom przypominać o tym smutnym jak c⁎⁎j życiu, bo jeszcze by o tym zapomnieli i zobaczyli, że mogą się życiem cieszyć.