Wasza hojność w stosunku do mojego ostatniego wpisu zrobiła na mnie piorunujące wrażenie Wygrzmociliście mnie solidnie
To pchnęło mnie to poczynienia postępów na tagu #polacorojo. Choć jestem prawie pewien, że tym razem będzie mniejsze zainteresowanie ze względu na porę dnia / dzień tygodnia i mniej fajne zdjęcie. Ale nic nie szkodzi. Choćby jednej osobie się podobało, będę pisał
Kolejny dzień trekkingu był raczej bez większej historii. Ot przedostanie się z campingu Francés do Central. Owszem, trochę kilometrów do przejścia, ale bez jakichś znanych punktów widokowych czy trudności. To następny dzień miał być największym wyzwaniem z największą nagrodą - ponad 30 km łażenia (w tym niemało przewyższeń), w trakcie którego miałem zobaczyć ikoniczne Base las Torres - strzeliste wieże o pionowych ścianach, będące symbolem całego parku. Głównym więc zadaniem na ten moment było dotrzeć na kolejny camping bez angażowania dużej ilości energii i wystarczająco wcześnie, by pobudka nad ranem kolejnego dnia nie wzmagała myśli samobójczych.
Po mniej niż 2 godzinach od opuszczenia Campamento Francés dotarłem do kolejnego campingu - Cuernos. Zatrzymałem się jedynie na parę łyków wody i batonika. Tam zagaił do mnie długowłosy, chilijski przewodnik, który też akurat robił przerwę wraz ze swoimi klientami - 4-osobową rodziną z Santiago de Chile. Bo może o tym nie wspomniałem, ale część odwiedzających park decydowała się na trekking w towarzystwie opłaconego przewodnika. Nie potrafię w pełni zrozumieć czemu, bo szlaki są rewelacyjnie oznaczone, a ich poziom trudności technicznej i kondycyjnej jest naprawdę niski (jeśli ktoś kiedykolwiek doszedł do Doliny Pięciu Stawów Polskich, moim zdaniem miał trudniej niż w Torres del Paine) Mimo tego zdarzają się osoby chodzące z przewodnikiem. Nie ganię, ani nie wyśmiewam. Po prostu się dziwię.
Przewodnik podpytywał mnie skąd idę, jaki wariant trekkingu robię i skąd jestem. Gdy usłyszał, że z Polski, mocno się ożywił. Stwierdził, że mieliśmy niesamowitych alpinistów/himalaistów typu Kukuczka, Kurtyka i Wielicki i jest pełen szacunku dla naszego narodu. Najwyraźniej nie słyszał o obecnych politycznych czempionach.
Podopytałem go o moje plany dotyczące następnego dnia. Powiedział, że przede wszystkim mam ruszyć najwcześniej jak się da, bo o 9 rano w górę ruszają prawdziwe tabuny ludzi. Zwierzyłem się, że liczyłem na wschód słońca w Base las Torres, jednak według wszystkich drukowanych informacji, szlaki są otwierają się dopiero po tym, gdy słońce pojawi się na horyzoncie. Spojrzał na mnie i powiedział "przecież ci wszyscy strażnicy parkowi też są ludźmi i śpią - jeśli faktycznie nie jest ci straszne wstawanie w środku nocy, wyrusz ze swojego campingu gdzieś o 1:00, a zdążysz na wschód słońca - naprawdę warto".
Wtedy już wiedziałem, że dokładnie to chcę zrobić. Pożegnałem się z nim i ruszyłem przed siebie.
Tego dnia było naprawdę słonecznie. Idąc kolejne kilometry czułem, że może dobrze byłoby się posmarować kremem z filtrem, żeby uniknąć oparzeń słonecznych. Jednocześnie chłodny wiatr powodował, że nie było mi gorąco, więc odwlekałem ten moment. Jak później się okazało, postąpiłem nieroztropnie. Ale o tym w kolejnym wpisie.
Bardziej moją uwagę przyciągał wówczas drobny, ale nieznośny ból prawej krawędzi pięty prawej stopy. No i tu znów kotekst - na trekking wybrałem się w nowych butach. Tak, wiem że czegoś takiego nigdy się nie robi, ale:
  1. Podczas przymierzania buty wydały mi się idealne - to znaczy idealnie "za duże" z pewnym luzem na palcach , ale perfekcyjnie trzymające piętę i otulające stopę bez krępowania choćby fragmentu mięśnia czy ścięgna - były jakby skrojone pod moją stopę, choćby miała spuchnąć podczas długiego trekkingu na dużej wysokości.
  2. Przeszedłem w nich już kilkadziesiąt kilometrów przez samym parkiem Torres del Paine
Mimo wszystko coś mnie tam delikatnie drażniło. Jakby ziarnko piasku. Zdejmowałem buty po drodze, a nawet skarpety, ale mimo tego nie potrafiłem odnaleźć źródła bólu, który stopniowo przeradzał się w małego bąbla. Za którymś razem znalazłem - na wkładce buta utworzyła się mikro zmarszczka, ledwo zauważalna. Tak jakby wkładka była o milimetr za duża, co spowodowało spiętrzenie się jednej z warstw materiału na wysokość marginalną dla oka, ale przepotężną dla naskórka stopy, mojego samopoczucia, czy wręcz jestestwa.
Kolejne godziny upływały w utyskiwaniu - to na zbyt ostre słońce, to na zmarszczkę na wkładce, maltretującą moją stopę, to na zbyt ciężki plecak, odbierający moim plecom chęci do życia.
Co do ostatniej kwestii - gdy dwa dni później przypomniałem sobie, za sprawą rozmowy z innymi podróżnymi, jak ważne jest odpowiednia regulacja i dociągnięcie pasa biodrowego w plecaku, pierdalnąłem się w łeb mocniej niż ustawa przewiduje. Serio, całkowicie inny komfort chodzenia, gdy większość ciężaru plecaka spoczywa nie na ramionach, a na biodrach. Osobna kwestia, że mój plecak był już dość leciwy i gówniany, więc gdy jakieś 4 miesiące później miałem okazję wypróbować jeden z nowszych modeli Osprey'a w Peru, zrozumiałem, że muszę swoją starą, co najmniej 15-letnią Salewę wyrzucić już na śmietnik historii.
Wczesnym popołudniem dotarłem do Campamento Central. Jak widać po załączonej mapie, camping ten wydaje się być oddalony od mojego kolejnego celu wędrówki - Base Las Torres. Znacznie bardziej pasowałby mi nocleg w Campamento Chilenilo, skąd miałbym o jakieś 2 godziny bliżej do tego najbardziej rozpoznawalnego miejsca w Torres del Paine. No ale niestety, miejsca w Chileno rozchodzą się jak świeże bułeczki, więc i tak powinienem się cieszyć, że znalazłem cokolwiek w Central na zaledwie kilka tygodni przed noclegiem. Zresztą, co to za różnica wstawać o 3, czy o 1 w nocy
Dotarłem na camping, rozbilem namiot, podjadłem, wziąłem prysznic i położyłem się bardzo wcześnie spać (gdzieś po godzinie 20). Kolejny dzień miał obfitować w duży wysiłek fizyczny, ale też wspaniałe wrażenia. Nie mogłem się doczekać.
#podroze #patagonia #chile #gory #polacorojo
4bc6df64-b131-4fc1-ba3c-43b349117ecb
e7610bcf-eb95-43f6-9410-8b0a005f857b
77f0668a-c5b0-4d64-bb93-7fd7da8c1b28
7a500854-74bd-4730-9569-6d3593ec102f
92ea56b9-9394-44ae-ab29-ef0e0955f376
Sniffer

LOL, zapomniałem załączyć mapy

621aa8ea-611a-467f-b80c-973647c9e642

Zaloguj się aby komentować