Warszawska Rotunda PKO wyleciała w powietrze. Katastrofa, o której nie wolno było mówić w PRL

Był chłodny czwartek, 15 lutego 1979 roku. W środku dnia, o godzinie 12:37, centrum Warszawy rozdarł potworny huk. W powietrze wyleciała charakterystyczna Rotunda PKO. Szklane ściany zamieniły się w grad ostrych pocisków, a wnętrze zapadło się jak domek z kart. Jak doszło do katastrofy, której można było uniknąć?


Tego dnia w Rotundzie jak zwykle tętniło życie. W środku przebywało około 170 pracowników i 300 klientów. Było dwadzieścia minut do końca pierwszej zmiany. Nagle cały gmach uniósł się niczym "bańka mydlana", by po chwili "pęknąć". Z przeszklonych elewacji na ulicę runęły tafle szkła, a wewnątrz wszystkie kondygnacje zapadły się do podziemi. Siła eksplozji była tak wielka, że uszkodzone zostały także sąsiednie wieżowce.


Chaos, który zapanował po wybuchu, był przerażający. Na miejsce natychmiast zaczęli zjeżdżać się strażacy, milicjanci i żołnierze. Lżej rannych do szpitali odwozili właściciele prywatnych samochodów, wykazując się niezwykłą solidarnością. Akcja ratunkowa była gigantyczna – wzięło w niej udział prawie 2 tysięcy osób. Przeszukiwanie rumowiska trwało sześć dni. Ostateczny bilans był druzgocący: 49 osób poniosło śmierć, a ponad stu zostało rannych. Oficjalne dane mówiły o 77 hospitalizowanych, ale rzeczywista liczba poszkodowanych była prawdopodobnie wyższa. [...]


#historia #historiapolski #warszawa #1979 #prl #wybuch #tragedia #kronikidziejow

Kroniki Dziejów

Komentarze (1)

ramen

TL;DR

Artykuł opisuje największą powojenną katastrofę w centrum Warszawy – wybuch Rotundy PKO, do którego doszło 15 lutego 1979 roku o godz. 12:37, w samym środku miasta, przy zbiegu ulic Marszałkowskiej i Alei Jerozolimskich. W momencie eksplozji w budynku było około 170 pracowników banku oraz 300 klientów. Potężna siła wybuchu, spowodowana przez gaz, uniosła cały budynek „jak bańkę mydlaną”, po czym zapadł się on do podziemi, a przez okna na ulicę wyleciały tafle szkła; zniszczone zostały także sąsiednie wieżowce.

Dokładna liczba ofiar to 49 zabitych i ponad 100 rannych, choć oficjalnie podawano 77 hospitalizowanych; akcja ratunkowa i przeszukiwanie gruzowiska trwały sześć dni. Przyczyną katastrofy było pęknięcie zaworu w gazociągu przysiegającym obok Rotundy oraz nieprawidłowo zabezpieczone otwory kanalizacji kablowej, przez które gaz z ulicy dostał się do piwnic budynku, mimo że sam budynek nie był podłączony do gazu. Skuteczne naprawienie usterki utrudniała nie tylko zima stulecia, ale także zignorowane ostrzeżenia pracownic banku, które wcześniej wyczuły charakterystyczny zapach gazu w piwnicach. Zlekceważono ten problem, a dodatkowo nie działała wentylacja, co zwiększyło ryzyko gromadzenia się gazu.

Katastrofa była sumą wielu zaniedbań i błędów systemowych. Władze PRL starały się jak najszybciej wyciszyć temat – nie powołano komisji rządowej, a informacje w prasie były lakoniczne i umieszczane na marginesie. Żaden z odpowiedzialnych nie poniósł konsekwencji, choć śledztwo wykazało zaniedbanie co najmniej siedmiu osób.

Odbudowa Rotundy ruszyła bardzo szybko, a nowy budynek różnił się od pierwowzoru m.in. przyciemnianymi szybami; dla upamiętnienia ofiar wmurowano tablicę. Tragedia Rotundy pozostaje symbolem ludzkiej brawury, ucieczki od odpowiedzialności i pamięci o ofiarach, a także o solidarności mieszkańców Warszawy, którzy spontanicznie pomagali rannym i oddawali krew.

Zaloguj się aby komentować