W ramach mojej pokoncertowej obsesji na punkcie Black Sabbath przesłuchuję sobie ich mniej znane albumy.
Na pierwszy ogień poszło Technical Ecstasy. Siódmy album, przedostatni nagrany w oryginalnym składzie.
Jest ciekawie. Zdecydowanie bardziej rockowo, niż metalowo, szczególnie za sprawą obecności klawiszy nagranych przez Jezza Woodroffe'a. Zaskoczył mnie wokal Billa Warda na It's Alright. Bardzo delikatny, czysty, bardziej w stylu Queen czy Beatelsów, niż starszego Black Sabbath.
Niemniej w całej płycie czuć ducha Sabbath. Słychać że na basie jest Butler, a riffy pisze Iommi. Gdyby nie wokal Ozzy'ego (chociaż też grzeczniejszy niż zwykle) powiedziałbym że to jakiś współczesny zespół grający oldschoolowego rocka. I piszę to jako komplement.
#rock #metal #muzyka #blacksabbath #70s
