W mojej gównorodzinie kobiety wyprowadziły większość mieszkań poza rodzinę, a większość z pozostałej części przejęła jedna osoba w czasach, gdy byłem za młody by mieć szansę na jakąkolwiek reakcję, by cokolwiek zostało dla mnie. W konsekwencji czego większość w mojej rodzinie nie ma nic, żadnego mieszkania, kilka osób ma po jednym (głównie klitki do miejskiego chowu klatkowego Polaka), sam zresztą spędziłem wiele lat na kawalerce 28m² z ojcem bez wygód typu oświetlenie (jedynie w kiblu i kuchni) oraz internet, nie mówiąc o pełnej lodówce. Są też osoby, które mają po kilka mieszkań, nawet około dziesięciu. Takie posiłeczki chociaż żeby były w młodych latach regularnie, zamiast często popijania suchego chleba wodą z kranu, to też może byłoby inaczej. Tak się żyje, bo się (jeszcze) nie umarło. #bezdomnosc #przegryw
