Tytuł: Długi taniec za kurtyną. Pół wieku Armii Radzieckiej w Polsce
Autor: Grzegorz Szymanik, Julia Wizowska
Gatunek: reportaż
Ocena: ★★★★★★☆☆☆☆
Mam po tej lekturze bardzo mieszane uczucia. Z jednej strony naprawdę dobry temat, czyli obecność Armii Radzieckiej na terenie Polski po IIWŚ. Wiem o tym tyle, ile słyszałem od moich przodków, ale była to wiedza bardzo ograniczona i mimo wszystko jednostronna. Dzięki tej książce dowiedziałem się naprawdę dużo o wielu aspektach tej obecności, przede wszystkim w kwestiach zwyczajnej codzienności dla tychże żołnierzy, jak i ludności cywilnej, zamieszkującej obszary położone blisko baz wojsk radzieckich. Kolejnym moim zdaniem bardzo dużym plusem było oddanie głosu niemalże każdej stronie – zarówno Polakom, czy to będącym w zasadzie sąsiadami, czy współpracującym handlowo, czy fascynatom historii, czy przeciwnikom obecności wojsk wielkiego imperium, ale również samym żołnierzom z armii radzieckiej, niekoniecznie pochodzącej z samej Rosji, ale również siłowo wcielonym do tej armii z innych republik radzieckich.
Co z minusów? Chaotyczność układu książki. Początek i koniec niby oczywiste, czyli wejście i wyjście wojsk radzieckich, ale co pomiędzy? Kompletny miszmasz, raz przechodzenie do lat 80., za chwilę lata 50., potem czasy III RP, żeby znowu wrócić do czasów sprzed kilkudziesięciu lat. Aż kusiło, żeby na koniec był obszerny rozdział o powrocie każdej z tych baz do „normalności”, będący świetnym zwieńczeniem książki, ale nie, zostało do poupychane w bardzo wiele miejsc. A alfabet, będący w dużej mierze środkiem książki, w mojej opinii był trochę nieporozumieniem. Rozumiem mnogość tematów, które w większych fragmentach nie zostały poruszone, ale upychanie na siłę jakiejś historii na 2-3 strony pod jakąś literkę? Taka objętość swoją drogą bardzo spłycała poruszane tam tematy, które zdecydowanie powinny zostać rozbudowane.
Podsumowując: jaka ocena? Najchętniej dałbym gdzieś pomiędzy 6 i 7, jako że temat został wybrany bardzo dobrze i widać solidne, wielopoziomowe i wielostronne przygotowanie materiału, natomiast sama forma i wykonanie pozostawia wiele do życzenia. Pewnie można to zrzucić na karb debiutu literackiego, ale nie jestem zdania, żeby to było wystarczające tłumaczenie. Także trochę szkoda finalnego rezultatu. Ostatnie 0,5 pkt odejmuję za brak mapy, która moim zdaniem powinna być absolutnie nieodzownym elementem reportażu, gdzie przeskakuje się po kilku lokacjach. Zaglądanie co jakiś czas do map na telefonie przeszkadzało w płynności czytania. Szkoda.
