Tym, czego zacząłem się obawiać na początku roku 2022, kiedy było już wiadomo, że sprytny plan się nie powiódł i że Kijów nie został zdobyty w 72 godziny, a i – całe szczęście! – nie zanosiło się też na to, żeby został zdobyty szybko, było to, że Rosja przejdzie od taktyki molnijenostnajej wojny do taktyki wojny pozycyjnej, wojny na wyniszczenie, licząc na to, że reszta świata przyzwyczai się do tego, że gdzieś tam na wschodzie trwają jakieś walki, ale w sumie to trwają już przecież długo i nam się do tej pory nic nie stało, więc nas to w zasadzie nie powinno wcale dotyczyć. Tego się właśnie obawiałem, rzeczywistość jednak przerosła moje obawy, bo w najgorszych koszmarach nie wyobrażałem sobie takiej sytuacji, jaką obserwuję dzisiaj. Do głowy nie przyszła mi możliwość siania dezinformacji (i, przede wszystkim, wiary w tę dezinformację) na taką skalę, jaką w ostatnim czasie widzę:
***
Prawda
Te pośród ciemnoty jasne latarnie!
Te oświecone elity wiedzące!
Dzielą się wiedzą – nieco nachalnie –
bez telewizji jednostki myślące.
Bo znają prawdę, co się wyrabia,
bowiem świat cały widzą przejrzyście
i komentarze chcą gdzie się da wstawiać
bo mają silne poczucie misji.
Tę prawdę chcą ci wtłoczyć do głowy,
o dronach w Polsce, o w Buczy kaźni:
– Dowody! Panie! Gdzie są dowody?
Brakuje ci bratniej narodów przyjaźni?
Ciepłej, czerwonej opieki Sowietów?
Może przyniosą ci ją rakiety.
***
#nasonety
#zafirewallem
***
Tytuł wytworu powyższego zaczerpnąłem z rzeczywistości, dotarła do mnie bowiem ostatnio informacja, że kampania dezinformacyjna, jaką prowadzą aktualnie rosyjskie służby nosi ponoć (jakże to sowieckie!) kryptonim Prawda.