Taaak. Do #terrypratchett miałem kilka podejść. I to nie dlatego, że - brońcie bogowie - literatura mi nie podeszła. Po prostu - życie. Zacząłem od zbierania książek papierowych. Czytałem - dopóki dojeżdzałem komunikacją. Po przesiadce na rower... ciężko czytać papier na rowerze, siłą rzeczy wtłoczyłem w uszy audiobooki. I tutaj skucha - Pratchetta (wówczas) nie było w wersji audio. Więc cała kolekcja papieru czekała na swoją kolej. W końcu z wersji audio przerzuciłem się na mały ekranik i rozczytywanie ebooków (skoro zawsze mam przy sobie internet, to zawsze mam przy sobie książkę, prawda?). Ogólnie moich podejść do tej serii było kilka (sam "Kolor Magii" przeczytałem z siedem razy).
W końcu - dzięki ciężkiej pracy @moll w Wiadomym Tagu (nie będę tam śmiecił) przypomniałem sobie pratchettowską maestrię mieszaniny sarkazmu z oczywistością, gotującą w jednym garnku przedziwne skojarzenia razem z opisywaniem rzeczy najzupełniej normalnych w sposób kompletnie niespodziewany. I w tym momencie - niczym Zaklęcie w głowie Rincewinda - pojawił mi się w głowie Cytat. Którym oczywiście się podzielę; mimo że nie jest jakoś wyjątkowo kreatywny ani specjalny , to gdybym miał wybrać mój Ulubiony Cytat Wszechczasów... to byłby to ten.
- Chciałem powiedzieć - wyjaśnił z goryczą Ipslore - że na tym świecie jest chyba coś, dla czego warto żyć.
Śmierć zastanowił się przez chwilę.
- KOTY, stwierdził w końcu. KOTY SĄ MIŁE.
A już poza konkursem - Śmierć jest moim ulubionym bohaterem z tych książek, o!
(11 dni od wgrania pierwszego epuba w apkę, jestem w trakcie czwartej - Morta.)
#ksiazki

