Szlak Parawanów i Gotowanej Kukurydzy dzień 4.


Dąbki - Jarosławiec 30.52km


Godzina 5:13 – budzę się wcześnie. Powietrze jest rześkie, wokół unosi się mgła. Ledwo wychodzę ze śpiwora, a już dopada mnie stado komarów. Bez zbędnego przeciągania się pakuję rzeczy w ekspresowym tempie, niemal tańcząc między ugryzieniami, i wychodzę z lasu.


Dopiero poza zasięgiem komarów zatrzymuję się na śniadanie. Odpalam kuchenkę i przygotowuję zupę tajską, do tego herbata – klasyczny zestaw, który dodaje energii i rozgrzewa w chłodny poranek. Na plażę wchodzę o 6:20.


Nogi – mimo trzech dni marszu – zaskakująco dobrze znoszą poranny rozruch, choć odzywa się ból po zewnętrznej stronie prawej stopy. Plaża tonie we mgle, widoczność ograniczona do około 100 metrów. Gdzieś w oddali przez mleczne niebo przebija się słońce, tworząc niemal nierzeczywistą atmosferę.


W trakcie marszu robię krótką lekcję angielskiego w Duolingo – los chciał, że temat lekcji to... bolące stopy. Trafione w punkt.


Mijam kilkunastu rowerzystów biwakujących na piasku, kilku wędkarzy rozstawionych z wędkami, ale poza tym trasa jest spokojna. Odcinek do Darłówka okazuje się wyjątkowo wymagający – przez mokry, zapadający się piasek marsz jest o wiele wolniejszy i bardziej męczący.


W samym miasteczku korzystam z udogodnienia – mostu rozsuwanego, który pozwala pieszym szybko przejść na drugą stronę portu. Zaraz potem wracam na plażę – tutaj piasek już twardy, ubity – różnica w komforcie marszu jest natychmiast odczuwalna.


W Wiciu robię dłuższą, godzinną przerwę – zatrzymuję się w gruzińskiej restauracji, by porządnie zjeść. Najedzony, zregenerowany, ruszam dalej. Szeroka, płaska plaża sprawia, że czuję się, jakbym dopiero zaczynał wędrówkę, mimo kilkudziesięciu kilometrów za sobą.


Przechodzę przez słynną „plażę Dubaj” w Jarosławcu, dalej mijam rozstawione na piasku kutry rybackie. Wreszcie docieram do końca dzisiejszej trasy – przed sobą mam ogrodzony płot poligonu wojskowego, na którego przejście wymagane jest specjalne zezwolenie. To naturalna granica mojej wędrówki.


Tu kończy się mój Szlak Parawanów i Gotowanej Kukurydzy. Przede mną trzy dni zasłużonego odpoczynku – również na plaży, tylko tym razem już bez plecaka.


#podroze #plaza #morzebaltyckie #wedrowki

34991ff9-2130-4ff5-a389-feeedcd67f1d
2265a1bd-d18a-4c76-8d86-abe390f79799
e463c389-7eeb-47a8-be31-e03c356eb62f
ef9ce23e-d24a-4d09-ad8e-ddcffe12e988

Komentarze (6)

Weathervax

Co najtrudniejsze w takiej wyprawie? Chodzi mi po głowie coś takiego tylko od strony mierzei.

Z_buta_za_horyzont

@Weathervax Idzie się lepiej od Świnoujścia bo najczęściej wieje wiatr zachodni czyli w plecy . Najtrudniejsze to w sezonie wyminąć tych wszystkich ludzi i zamki z piasku na plaży i wyszukać noclegu na jedną noc dlatego ja szedłem z hamakiem. Na stronie www.popiasku.pl są mapy, noclegi i sporą dawka informacji. Ja z nimi kiedyś przeszedłem Świnoujście - Hel. Udział bezpłatny chociaż ludzie głównie starsi jak komuś to przeszkadza.

Weathervax

@Z_buta_za_horyzont no tylko do Świnoujścia to 9h samochodem. Pociągiem 15h :D

Stąd pomysł żeby iść z drugiej strony.

Ogólnie. Noclegami na dziko jest problem? Nigdy nie biwakowalem nad morzem, tylko bory i lasy.

Z_buta_za_horyzont

@Weathervax Ja problemu nie miałem tylko okolice Kołobrzegu mocno zaludnione i nadrobiłem 5km by coś ciekawego wyszukać. Hamak zawsze w jakimś lasku mniej zaludnionym rozkładałem przed zmierzchem.Sporo rowerzystów widziałem śpi przy ich ścieżce albo na plażach i polach namiotowych.

BajerOp

@Z_buta_za_horyzont super wyprawa, jaką kuchenkę stosujesz?

Z_buta_za_horyzont

@BajerOp Kupiona on Pana Chińczyka w zeszłym roku za 17,99zł. Liczyła się dla mnie głównie waga, nie gotuje tak szybko jak mój Fire-Maple Fms-X3 ale daje wrzątek bardzo szybko szybko. W połączeniu z małą zapalniczką bic i kartuszem Meva 100g praktycznie nie zajmuje miejsca w plecaku.

0e48fe35-2268-4237-8e73-bfbdb5e48c11
077573ee-165d-410f-b1da-62e77c5e6835

Zaloguj się aby komentować