Swego czasu moja mama pracowała w butiku w pewnej galerii handlowej. Pewnego razu, mama zabrała się za zmianę wystawki na manekinach, które stały pomiędzy oszklonym frontem sklepu a ścianką przebieralni. By się dostać do wspomnianych manekinów trzeba było zamknąć przeszklone skrzydło drzwi od butiku (oczywiście druga strona została otwarta).
W pewnym momencie, gdy mama zajęta była przebieraniem wystawki, nagle usłyszała jak coś uderzyło w zamknięte drzwi a te się lekko poruszyły. Szybko wyszła by zobaczyć co się stało. Przed zamkniętymi drzwiami stała kobieta, która trzymała się za nos a na jej czole zaczynał wyrastać guz. Jak się można domyśleć Pani nie zauważyła zamkniętych drzwi ze sklepu (mimo metalowego uchwytu na długość prawie całych drzwi) i zamiast wybrać otwartą cześć drzwi, wlazła z całym impetem w zamknięte skrzydło drzwi.
Po udzieleniu jej niezbędnej pomocy, pani zaczęła się awanturować. Została wezwana najpierw ochrona, a potem na życzenie Pani nawet dyrekcja galerii. Pani wygrażała, żądała odszkodowania od galerii, gdy jednak nic nie wskórała, obrażona wyszła z budynku i skierowała się do lekarza na obdukcję a potem do prawnika, złożyć pozew o odszkodowanie, o czym moja mama i jej szefowa dowiedziały się kilka dni później. Long story short: Pani sprawy nie wygrała, ponieważ sąd uznał obdukcję lekarską za bardzo naciąganą (pewne obrażenie miały się nijak do tego uderzenia).
Mimo wszystko, kilka dni po zajściu, cała galeria dalej żyła sprawą tej kobiety, a do mojej mamy przyszła jedna z Pań, która zajmowała się utrzymaniem porządku w budynku, by jak to powiedziała, usłyszeć relację z pierwszej ręki.
Mama opowiedziała wszystko jak na spowiedzi, co Pani sprzątająca skwitowała słowami:
  • No jak można nie widzieć zamkniętych drzwi, jak jeszcze klamka na cała długość?
Po czym odwróciła się i wyszła. Jakiś czas później moja mama postanowiła się udać za potrzebą do łazienki. Zamknęła drzwi, powiesiła na uchwycie od nich dużą, czerwoną kartkę, formatu A4 z napisem ZARAZ WRACAM i poszła. Gdy wróciła chwilę później na drzwiach zobaczyła odbicie czyjejś głowy.
Z wyjaśnieniem tego pospieszyła "sąsiadka" z butiku na przeciwko. Okazało się że gdy mama była w łazience, Pani sprzątająca, która z Nią wcześniej rozmawiała, chciała się coś dopytać i nie zauważywszy dużej, czerwonej kartki, wlazła w drzwi, rozbijając przy okazji czoło.
Jak widać można było nie zauważyć dużych, metalowych uchwytów oraz nawet dużej, czerwonej kartki, z dużym napisem "zaraz wracam".
sullaf

Nikt nie zginął? Szkoda. Nic tak nie ożywia akcji jak trupy.

Zaloguj się aby komentować