
To jest tekst rocznicowy. Minęło 50 lat i tylko boomersi pamiętają. 17 lipca 1975 roku wszyscy śledziliśmy odwilż polityczną na najwyższym, kosmicznym poziomie. 30 kwietnia tego roku zakończyła się wojna wietnamska i światowe supermocarstwa postanowiły zafundować nam niezwykły spektakl – koniec kosmicznej rywalizacji i początek ery wspólnego podbijania Kosmosu. Dotychczas rywalizacja ZSRR i USA była zaciekła i nie uznawała żadnej współpracy. A tu nagle…
No, nie tak nagle. Porozumienie, którego zwieńczeniem miało być połączenie Apollo i Sojuza, podpisano w 1972 roku, trzy lata wcześniej. I nie odbyło się to w spontanicznym odruchu serca, tylko z pełnym wyrachowaniem. USA miały za sobą udaną serię lotów księżycowych Apollo. Związek Radziecki także nie zasypiał gruszek w popiele. Od dwóch lat funkcjonowała stacja orbitalna Salut 1 (Amerykanie mieli swojego Skylaba), prowadzono zaawansowane badania Księżyca (misja Łuna, Łunochod) i Wenus (program Wenera, pisałem o nim tu). Oba mocarstwa uważały się więc za zwycięzców kosmicznego wyścigu. Większego sensu zaczęły nabierać nowe cele lotów kosmicznych, czyli stacje orbitalne, a te wymagały współpracy technicznej, finansowej i naukowej. Trzeba wiedzieć, że do tej pory o żadnej współpracy nie mogło być mowy. Kosmiczny wyścig był tak zacięty, że wszystkie szczegóły techniczne były objęte ścisłą tajemnicą. Programy kosmiczne różniły się niemal wszystkim, nawet składem atmosfery w kabinie załogi (Apollo używał czystego tlenu pod niskim ciśnieniem wynoszącym ok. 1/3 atmosferycznego, Sojuz zaś mieszanki tlenowo-azotowej pod wyższym ciśnieniem zbliżonym do atmosferycznego). Połączenie obu statków wymagało ujednolicenia standardów dotyczących atmosfery, co osiągnięto krakowskim targiem. Amerykanie dorzucili do swojej atmosfery nieco azotu, a Rosjanie obniżyli ciśnienie do 2/3 ciśnienia atmosferycznego. [...]
#nauka #historia #astronautyka #kosmos #podbojkosmosu #xxwiek #usa #zssr #misjekosmiczne