Skończyłem Uncharted 3 i jestem pewien że czwórkę ogram tylko jak będzie u turasa na solidnej przecenie. Imo to najbardziej przereklamowana seria gier, dobrze że nie zacząłem swojej przygody z ps od tego bo bym się zaraził. Może to kwestia tego że pierwsza część już się trochę zestarzała, albo ja jestem za stary na to.
Rozdupia mnie, jak w sumie ze średnio zrealizowanych składowych, udało się sklecić w sumie całkiem znośny efekt końcowy. Skakanie i elementy zręcznościowe? Po kilku etapach przewidywalne, a samo skakanie jakieś takie drewniane, Nathan Drake to jednak nie jest książę Persji. Strzelaniny - długie, momentami aż za długie i za dużo (k⁎⁎wa w jedynce otwieramy przejście którego nikt nie otwierał i chwilę później się napierdalamy, bicz pliz). Sami przeciwnicy to też albo tektury z nadpobudliwością na pociski, albo opancerzone tarany z shotgunem które mogą przyjąć parę headshotów. Szczytem już są mutki (wtedy klimat i wszystko leci na ryj i miałem ochotę wyłączyć konsole).
Owszem są efektowne etapy, pociąg, pościgi, samolot, ale moim zdaniem, albo są za długie (pociąg o połowę minimum), albo to jakieś tanie efekciarstwo z kinowego blockbustera (samolot xd). O walkach z bossami nie będę się rozpisywał, bo albo to qte (serio k⁎⁎wa? Powiedzieć że emocje jak na grzybach są obrazą dla grzybów) albo gonienie w kółko.
Ale najlepsze jest to, że z tych średnich składników, twórcom udało się uwarzyć całkiem znośne danie, które zapycha kichę. Ale dla mnie bez orgazmu. Ot takie b klasowe kino, które jest niby głupie, ale ostatecznie człowiek w sumie nie żałuje spędzonego czasu.