Simone Simonini, Grzegorz Braun i mechanika nienawiści
(Artykuł napisany przez ChatGPT pod moją redakcją i inspiracją oraz wskazówkami, więc nie jestem jego autorem.
W powieści Cmentarz w Pradze Umberto Eco stworzył jedną z najbardziej niepokojących postaci swojej prozy – Simone Simoniniego. Jest to bohater odrażający, cyniczny, ale jednocześnie fascynująco ludzki w swojej małości i paranoi. To nie tylko fikcyjny fałszerz dokumentów i architekt teorii spiskowych – to archetyp ideologa, który konstruuje nienawiść, aż w końcu sam zaczyna w nią wierzyć.
Trudno dziś patrzeć na taką postać bez dostrzeżenia jej realnych odpowiedników. W polskiej przestrzeni publicznej nietrudno wskazać osoby, które z podobną determinacją budują swój przekaz na retoryce zagrożenia, teorii spisku i mesjanistycznej wizji świata. Jednym z nich jest Grzegorz Braun — poseł, reżyser, ideolog, kaznodzieja nienawiści przebrany w garnitur konserwatysty.
Choć dzieli ich epoka, język i konwencja, Simonini i Braun funkcjonują w tej samej przestrzeni psychologicznej: są narratorami chaosu, którzy potrzebują wroga, by zbudować sens.
Kaznodzieja spisku
Simonini, bohater Eco, jest człowiekiem bez wyraźnej tożsamości. Jego świat to układanka z obsesji, lektur, cytatów, przesądów i fałszywek. Wbrew pozorom nie jest szaleńcem — to chłodny, pragmatyczny rzemieślnik, który tworzy dokumenty „potwierdzające” istnienie żydowskiego spisku, tylko po to, by przypodobać się kolejnym mocodawcom. Problem w tym, że z czasem jego własne kłamstwa zaczynają karmić jego paranoję.
Grzegorz Braun, choć nie żyje w czasach carskich prowokatorów, także konstruuje świat pełen zagrożeń. Wrogowie zmieniają się w zależności od okoliczności: Unia Europejska, WHO, masoni, Żydzi, liberalni katolicy, LGBT, ale rdzeń przekazu pozostaje nienaruszony — świat to arena starcia dobra ze zorganizowanym złem, i tylko nieliczni widzą prawdę.
Obaj reprezentują figurę „kaznodziei, który spala się w płomieniach własnych przekonań”. Elokwentni, dobrze oczytani, powołujący się na tradycję, historię i religię, w rzeczywistości używają tych narzędzi do podsycania strachu, resentymentu i podziału.
Żyd jako figura totalna
W centrum ich ideologii znajduje się postać Żyda — nie jako człowieka z krwi i kości, ale jako symbolicznego wroga, który scala wszystkie inne lęki. U Simoniniego Żyd to archetyp obcego, ukrytego, wszechpotężnego i perfidnego. Nawet jeśli jego nienawiść wydaje się na początku cyniczną grą, z czasem zamienia się w obsesję. Simonini projektuje na Żydów wszystko, czego nienawidzi w sobie i świecie: chaos, dekadencję, nowoczesność.
U Brauna figura Żyda przybiera bardziej zawoalowaną formę. Jego wypowiedzi często balansują na granicy dwuznaczności – zamiast otwartego antysemityzmu mamy aluzje, cytaty z endeckich klasyków, sugestie o „międzynarodówce finansowej”, „cywilizacji talmudycznej”, „układach ponadnarodowych”. To język dobrze znany z historii XX wieku — tylko odziany w nowe szaty.
Ale oboje potrzebują Żyda jako „innego”, który scala ich światopogląd i nadaje sens działaniom. Bez tej figury wróg-Żyd, cała ich konstrukcja emocjonalno-intelektualna zaczęłaby się chwiać. To nie jest przypadkowa obsesja, lecz funkcjonalny składnik narracji, która umożliwia opowiedzenie siebie jako bohatera, a świata jako zagrożonej twierdzy.
Antysemityzm w obu przypadkach nie jest przypadkowy ani wtórny. To nie efekt uboczny ideologii – to jej fundament. To przez Żyda-symbol możliwe jest opowiedzenie świata jako czarno-białego, zła jako zorganizowanego, a siebie samego jako obrońcy cywilizacji.
Różni, ale jednak bracia
W jednej z kluczowych scen Cmentarza w Pradze Eco daje do zrozumienia, że Simonini nie nienawidzi tylko Żydów – nienawidzi wszystkich. Żyd jest po prostu najbardziej wygodnym wrogiem: istnieje od wieków w wyobraźni europejskiej jako „ten inny”, wokół którego można budować opowieść o zdradzie, zdeprawowaniu, spisku. Braun idzie tą samą ścieżką, ale z nowoczesnymi narzędziami: mediami społecznościowymi, performansem politycznym, autoparodystycznym językiem (który jednocześnie bywa niebezpiecznie serio).
To, co ich różni, to konwencja. Simonini to postać literacka, Braun to postać realna. Ale zbyt często nasze społeczeństwa traktują rzeczywistość jak fikcję, a fikcję jak rzeczywistość — i wtedy Simonini może powrócić, już nie na kartach powieści, ale na mównicy sejmowej.
Ostrzeżenie
Eco napisał kiedyś, że największym zagrożeniem dla współczesności nie są tyrani, ale ci, którzy używają wolności słowa do siania nienawiści przebranej za prawdę. Simonini nie był Hitlerem — był tylko jednym z trybików, fałszerzem, inspiratorem, prowokatorem. Ale to właśnie jego dzieła stworzyły grunt pod przyszłe ludobójstwa.
Braun nie jest tyranem. Jego narracje jednak, jeśli znajdą podatny grunt, mogą przyczynić się do czegoś znacznie groźniejszego niż sam on: do utrwalenia świata, w którym spiski zastępują wiedzę, emocje rozum, a nienawiść — wspólnotę.
#polityka #braun #zydzi #antysemityzm #aigenerated