Siema,
Nieudany wypad na Baníkov, ale dalej udany wypad w Tatry. Zapraszam na #piechurwedruje
---------
Szczyty: Grześ, Rakoń (Tatry)
Data: 21 września 2025 (niedziela)
Staty: 19km, 6h50, 1.200m przewyższeń
Polowaliśmy z koleżanką na ten zasrany Baníkov od maja, ale albo lało, albo padało, albo było deszczowo, a jak w któryś dzień nie było, to oczywiście nie mogliśmy jechać z przyczyn rodzinno-zawodowych. No i nareszcie miała trafić się dobra pogoda, bezchmurne niebo, już witaliśmy się z gąską, ale plany przeminęły z wiatrem. Spoiler: i tak było fajnie.
Informacje praktyczne:
-
Samochód można zaparkować przy chacie Zverovka - przyjechaliśmy ok. 3:30 w niedzielę, a aut już było sporo.
-
Rykowisko jeleni trwa od połowy września do połowy października i to informacja, którą warto sobie zapamiętać, żeby nie dzwonić potem na TOPR, że niedźwiedzie gonią. Jelenie są szczególnie aktywne wieczorem i wczesnym rankiem.
-
Jak się już trafi na rykowisko, to lepiej zachowywać się cicho, próbować przemknąć, nie prowokować zwierząt, bo naładowany hormonami byk może być agresywny i zamiast uciekać weźmie turystę na rogi. Fun fact: wszystko, co zaleca się robić, żeby nie spotkać niedźwiedzia, odradza się w trakcie rykowiska. Niestety, my na rykowisku odstraszaliśmy niedźwiedzie.
-
Z wiatrem w górach nie ma żartów i w przypadku silnych podmuchów lepiej zrezygnować z zaplanowanej trasy, niż znaleźć się w statystykach dotyczących akcji ratunkowych.
Co było fajne:
-
Poza wiatrem, który odczuwalny zrobił się dopiero od Grzesia, warunki do chodzenia były perfekcyjne.
-
Podejście zielonym szlakiem bardzo ładne, od przełęczy pod Osobitą trasa prowadziła wśród pordzewiałych już krzaków borówek.
-
Zejście żółtym szlakiem z Rakonia również przyjemne i wizualnie zadowalające, choć ostatnie 3 km prowadziły już asfaltem.
Co było mniej fajne:
-
Wiatr, który pokrzyżował nam szyki. Do tej pory najgorszych podmuchów doświadczyłem na Gorcu i na Babiej, ale to przebiło obydwa wyjścia - wydaje mi się, że mogło być do 90 km/h. Zwiało mi okulary poza szlak, tak że ledwo je znalazłem, koleżankę zdmuchiwało ze ścieżki. Ogólnie było zabawnie, ale łańcuchy już w takich warunkach odpadały.
-
Po wszystkim sytuacja nas już bawiła, ale mimowolne uczestnictwo w rykowisku było jedną z bardziej nerwowych sytuacji, jaką miałem w górach. Ryki zdawały się dochodzić zza zakrętu, w tyle głowy cały czas plątała się opcja, że może to jednak miś, świeże odchody na szlaku podsycały paranoję. Nie przygotowaliśmy się na to.
-
Decyzja o rezygnacji z dalszej wycieczki, mimo że słuszna, jednak trochę zabolała.
Myślę, że trasa, którą wrzuciłem, jest fajną alternatywą dla zdobywania Grzesia, Rakonia i Wołowca od strony polskiej, przez przeklętą dolinę Chochołowską. Czasowo dojazd dłuższy, ale myślę, że warto, bo i ludzi mniej, i klimat przyjemniejszy.
#gory #wycieczka #wedrujzhejto #fotografia #tatry





