Siema herbaciane świry! ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Dzisiaj w kubku gości pu erh shu ("gotowany") od Xiaguan Tuocha z roku 2015. Mam wyjątkową słabość do tego konkretnego ciastka, gdyż mam go od kompletnej młodości i było to jedno z pierwszych pu erhowych ciastek w mojej kolekcji. Trochę ćwiczyłem na nim zarówno przechowywanie, jak i dojrzewanie pu erhów.
Susz jest bardzo ładny z widocznymi pojedynczymi liśćmi i tipsami. Nie jest skompresowany mocno, bez problemu można odłamać porcję herbaty do parzenia. W zapachu suszu dominuje mokra piwnica, ziemia i świeżo wygarbowana skóra. Sam napar jest bardzo elegancki, ciemno-rubinowy, gęsty i aksamitny. Mimo obróbki, w aromacie naparu wyczuwam więcej nut z "surowego" (sheng) pu erha - skórę, orzech, nawet delikatne toffi. Wiadomo, że pamięć dotyczącą smaków znacznie blednie z czasem, ale bardzo podoba mi się to jaką ewolucję przebyło to konkretne ciastko. Od bardzo intensywnego, piwnicznego smaku i aromatu, do ciekawszych skórzano-dymno-orzechowo-słodkich. Gdybym nie wiedział, że jest to shu to mógłbym się pomylić. Samo ciastko, w momencie zakupu wyniosło mnie mniej niż 50 PLN (z darmową wysyłką z Chin) i warto było je wyleżakować. Mam jeszcze kilka zamkniętych ciastek tego rodzaju, więc pewnie kiedyś do nich wrócę.
#herbata #herbatacodzienna
