#rosyjskieplakatypropagandowe #historia #ciekawostkihistoryczne #ciekawostki #historiajednejfotografii

Mapa na plakacie:

Komunizm to świetlana przyszłość całej ludzkości.

ZSRR, lata 70.


Według tajnego raportu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych ZSRR do Prezydium KC KPZR zatytułowanego „Środki zapobiegania i eliminacji żebractwa” z 1954 roku, odnotowano, że w ciągu ostatnich trzech lat policja zatrzymała łącznie ponad 400 000 osób („elementów antyspołecznych, pasożytniczych”). Około 70% z nich stanowili inwalidzi wojenni i robotniczy.


W raporcie minister spraw wewnętrznych bezpośrednio wskazał na problem braku wystarczającej liczby mieszkań dla osób niepełnosprawnych i starszych, pisząc: „Niektórzy żebracy, niepełnosprawni i starsi, odmawiają skierowania do domów dla niepełnosprawnych, a ci, którzy tam trafią, często opuszczają je bez pozwolenia i kontynuują żebranie. Nie ma ustawy o przymusowym przetrzymywaniu takich osób w domach dla niepełnosprawnych”.


Minister zaapelował o przekształcenie części istniejących domów dla osób niepełnosprawnych i starszych w zamknięte placówki ze specjalnymi warunkami, „aby zapobiec nieuprawnionemu opuszczaniu ich przez osoby, które nie chcą tam mieszkać, oraz pozbawić je możliwości żebrania”. W kolejnych latach dokładnie tak się stało: wielu niepełnosprawnych zatrzymano na ulicy i eksmitowano do szkół z internatem (czytaj ostatniego miejsca zamieszkania) za „złośliwe uchylanie się od pracy”.

Pewnego dnia wyparowało z ulic 2 mln osób, które trafiły pod"opiekę" państwa, gdzie spokojnie umierały z głodu i zimna i nie niszczyły ładnego widoku sowieckich miast.


Osoby niepełnosprawne, takie jak osoby po amputacjach, były w bloku wschodnim niezwykle stygmatyzowane, a społeczeństwo wręcz je odrzucało i spychało na margines. Breżniew wręcz zaprzeczył, że w ZSRR w ogóle są osoby niepełnosprawne, gdy zapytano go, czy zorganizuje tam paraolimpiadę, co wiele mówi o tym, że jego władze nie przejmowały się tym, jak kiepski jest system, a jedynie tym, że z zewnątrz wygląda dobrze.

d2dac182-c4ef-4b65-abe6-ba37a0840dac

Komentarze (1)

alaMAkota

Doprecyzowanie losu tych, którzy nie mieli tyle szczęścia co panowie na zdjęciu.


Z reguły internaty znajdowały się w opuszczonych i trudno dostępnych miejscach, w szczególności na terenach opuszczonych klasztorów. Osadzono tam zarówno rannych żołnierzy, jak i osoby niepełnosprawne. Setki tysięcy niepełnosprawnych były solą w oku „zwycięskiego narodu radzieckiego”: bez rąk, bez nóg, bezdomni, żebrzący na dworcach kolejowych, w pociągach, na ulicach i kto wie gdzie indziej. Cóż, oceńcie sami: jego pierś jest usiana medalami, a on żebrze o jałmużnę pod piekarnią. To niedopuszczalne! Pozbyć się ich, pozbyć się ich za wszelką cenę! Ale gdzie ich umieścić? W dawnych klasztorach, na wyspach! Z oczu, z serca. W ciągu kilku miesięcy zwycięski kraj oczyścił swoje ulice z tej „hańby”! – pisze w swojej książce przewodnik Jewgienij Kuzniecow, który przez wiele lat pracował na Walaamie.


Warunki w tych instytucjach były podobne do tych w więzieniach. Według dziennikarza Arkadego Beynensona, w pierwszych latach pensjonariusze nie mieli prądu: „Nie było światła, pokoje nie były ogrzewane, a większość z tych „setek” zmarła w ciągu pierwszych dwóch lat. Latem „samowary” lub „walizki” (jak nazywano inwalidów bez rąk i nóg) wisiały przez cały dzień, czasami parami, w koszach na drzewach. Zdarzało się, że zapominano je zdjąć na noc, a noce w Karelii są zimne nawet latem”.


Według wspomnień Kuzniecowa warunki były trudne: „Doszło do tego, że wiele osób chodziło do stołówki na obiad z półlitrowymi szklanymi słoikami (na zupę). Brakowało aluminiowych misek! Widziałem to na własne oczy. Kiedy pytaliśmy któregoś z nich: „Co mamy przynieść z Petersburga?”, zazwyczaj słyszeliśmy: „Trochę pomidorów i kiełbas, kawałek kiełbasy”.

Zaloguj się aby komentować