Robicie sobie herbatę. Ciepła, z cytrynką, jak ktoś lubi to z porcją smacznego cukru.
Siadacie sobie wygodnie przed telewizorem, komputerem powoli siorbiąc rozgrzewający napar.
Ale w szklance herbatki jest coraz mniej... i mniej... i mniej. W końcu z przykrością stwierdzacie, że języka już nie umoczycie bez ruszenia się z fotela. No ale była taka fajna, smaczna. Rundka do kuchni i z powrotem.
Siadacie.
Robicie łyka.
I...
już świeżo zaparzona nie jest tak smaczna jak te ostatnie łyki z poprzedniego kubeczka.