Ranek 25 września 1978 roku w San Diego w stanie Kalifornia był słoneczny, bezchmurny i ciepły. Warunki do latania były wręcz idealne, zaś na lotnisku Lindbergh Field położonym prawie że w samym centrum miasta panował spory ruch.
Jednym z samolotów przygotowujących się do lądowania był trzysilnikowy odrzutowiec Boeing 727-214 o rejestracji N533PS należący do regionalnej linii lotniczej Pacific Southwest Airlines – znanej znacznie lepiej pod skrótem PSA. Wykonywał on lot numer 182 – popularne połączenie z Sacramento do San Diego z międzylądowaniem w Los Angeles. Na pokładzie maszyny znajdowało się 128 pasażerów i 7 członków załogi. Wśród pasażerów znalazło się 29 pracowników PSA, zmierzających do San Diego w celu rozpoczęcia pracy. Jednym z nich był kapitan Spencer Nelson, który zajął miejsce w siedzeniu obserwatora w kokpicie samolotu. Poza nim w roli pilotów tego ranka znalazła się trójka doświadczonych lotników. W fotelu kapitana siedział 42-letni James McPheron, mający na swoim koncie wylatane 14382 godziny. Pierwszym oficerem był 38-letni Robert Fox, z 10049 odbytymi godzinami lotu. Skład załogi dopełniał 44-letni inżynier pokładowy Martin Wahne. W tej części lotu kapitan McPheron odpowiedzialny był za komunikację radiową i obserwację instrumentów, a pilotem sterującym maszyną był pierwszy oficer Fox.
O godzinie 8:53 załoga lotu 182 nawiązała łączność z kontrolą podejścia w San Diego, znajdując się na wysokości 11000 stóp. Kontroler nalazł załodze obniżyć lot do pułapu 7000 stóp i zgłosić zauważenie pasa startowego. O godzinie 8:57 samolot znajdował się już na wysokości 9500 stóp, zaś kapitan McPheron potwierdził zauważenie pasa startowego. Ze względu na sprzyjające warunki pogodowe załoga otrzymała zezwolenie na podejście do lądowania z widocznością. Załoga rozpoczęła konfigurowanie maszyny do lądowania, gdy w ich słuchawkach usłyszeli komunikat z centrum kontroli lotów.
„PSA 182, samolot na godzinie dwunastej, trzy mile, na północ od lotniska, kieruje się na północny wschód. Cessna 172 wspina się VFR na 1400 stóp.”
Wiadomość ta miała duże znaczenie dla załogi. Jako, iż dokonywali oni podejścia z widocznością ich zadaniem było również zachowanie odpowiedniego odstępu od innych samolotów krążących wokół czy przygotowujących się do lądowania na lotnisku. Jednym z nich była wspomniana przez kontrolera Cessna, znajdująca się dokładnie przed i poniżej samolotu PSA, lecąca tym samym kursem co on. Po chwili pierwszy oficer Fox dojrzał wspominany przez kontrolera samolot, a kapitan McPheron zakomunikował kontrolerowi, że załoga nawiązała kontakt wzrokowy z Cessną. Na razie wszystko przebiegało rutynowo, zaś kilka sekund później kontroler nakazał lotowi 182 skontaktować się z wieżą kontroli lotów lotniska Lindbergh Field. Załoga w tym momencie wykonała również skręt pozwalający na ustawienie się zgodnie z osią pasa. W kokpicie panowała luźna atmosfera – kapitanowie McPheron i Nelson zajęci byli dyskusjami dotyczącymi pracy a inżynier pokładowy Wahne kontaktował się z działem operacyjnym linii lotniczej w San Diego na częstotliwości firmowej. W międzyczasie załoga nawiązała łączność z wieżą kontroli lotów – urzędujący tam kontroler przypomniał im o znajdującej się przed nimi Cessnie. Jego słowa ponownie skupiły uwagę pilotów na tym, co działo się przed nimi. Tym razem, jednak, piloci zdawali się nie mieć pewności, gdzie znajdował się mniejszy samolot.
„Był tam minutę temu… chyba przeleciał na naszą prawą.” zgłosił wieży kapitan McPheron. Kontroler potwierdził jego słowa, ale to nie zdawało się uspokoić załogi, która kontynuowała zniżanie, cały czas starając się zlokalizować drugą, mniejszą maszynę. W międzyczasie załoga otrzymała też zgodę na lądowanie.
„Minęliśmy tą Cessnę?” Spytał się pierwszy oficer Fox.
„Chyba tak.” Odpowiedział inżynier pokładowy Wahne.
„Tak mi się wydaje,” wtrącił się kapitan McPheron. „Chyba tak, zanim skręciliśmy z wiatrem był na naszej pierwszej, teraz jest pewnie za nami.”
