Polska scena heavymetalowa raczej nie ma za wiele ciekawego do zaoferowania, by nie powiedzieć że niemal nic. Tym bardziej więc zaskoczyła mnie debiutancka propozycja od poznańskiego zespołu Night Lord. Choć utrzymana w stylu retro okładka albumu Death Doesn't Wait sugerowuje jakiś black thrash, to jednak tutaj dostajemy speed metal. I to naprawdę bardzo dobrze odegrany speed metal, który przywołuje zawsze miłe echa wczesnego Exciter. Po krótkim intro dostajemy na mazak energetycznym i żywym kawałkiem Power of the Night, który jest dobrym wprowadzeniem do tego, co nasi rodacy proponują na swoim wydawnictwie. Gitary prują szybkimi, ognistymi riffami, perkusja dudni aż miło, a rozwrzeszczane, momentami nawet cierpiętnicze wokalizy przypominają to, co wypruwał się Dan Beehler choćby na takim Long Live the Loud. Prócz speed metalu z ery lat 80-tych niekiedy możemy usłyszeć odwołania do Iron Maiden, black'n'rolla a la Gehenna czy nawet polskiego Turbo z czasów Ostatniego Wojownika.
Jedyne, co mnie uwiera, to długość płyty. Wywaliłbym jeden kawałek i byłoby super. Tak to 40 minut może niektórych wymęczyć. Niemniej mi materiał przypadł bardzo do gustu, bo naprawdę brakowało na naszym podwórku gości, którzy stworzyliby taką dobrą laurkę dla staroszkolnego metalu.
https://www.youtube.com/watch?v=rweRP-8P4Vw
#muzyka #metal #speedmetal #dobreipolskie