Pogoda nadal nie dopisuje. To co się dzieje za oknem to po prostu piekło. Dojście na siłownię- jeszcze jako tako- ale powrót... dolna część garderoby mokra do skóry. Na górnej części ciała miałem kurteczkę przeciwdeszczową.
Bardzo nie miałem ochoty dzisiaj na trening pull, więc z racji, że mijają prawie dwa tygodnie od ostatniego treningu nóg- dzisiaj LEG DAY.
Dobrze było, nie powiem.
Z liczeniem kalorii to tak na oko, bo śniadanie ważone ale potem waga mi się wyładowała (w ogóle polecam kupić sobie cokolwiek na usb C to odpada wieczne poszukiwanie baterii guzikowych). Raczej powinno mi się zgadzać bo jadłem ogromne ilości warzyw dzisiaj. Na kolację to aż przesadziłem (około 500g sałatki ze szpinaku, fasoli, ogórka, pomidora, trochę oliwek i suszonych pomidorów; około 400g kalafiora, około 300g gulaszu curry z indyka i sztuka około 140g panierowanego ale lekko, dorsza z łyżeczką remoulady- do tego na deser jedna bułeczka brioszka cynamonowa około 150g)... no ale dzisiaj planowałem delikatny plus a posiłki w ciągu dnia były lżejsze.
#galaretkanomore
-
Zjedzone: 3 600 kcal
-
Spalone: 3 350 kcal
-
Kroki: 14 500
-
Rower: 15 km po zakładzie w pracy (i od tego roweru ułomnego zaczynają mnie boleć kolana)
-
Trening: leg + weighted crunch+ russian twist (pierwszy raz robiłem i są spoko)
-
Rozciąganie: 30 minut po treningu
-
Norweski: ćwiczenia plus słuchanie
#chlopskadyscyplina
#dobrenawyki
Życzę wam twarożych snów! Ja się lecę myć!
#adelbertthemighty

