Pierwsze 18 dni w Sarajewie minęły mi bardzo szybko. Niestety będę powoli musiał myśleć intensywnie, co jeszcze zwiedzić przed końcem miesiąca – przed wyruszeniem do Czarnogóry.

Tag do śledzenia lub banowania: #timetoescape

Dużo się wydarzyło i już wiem, że będę tęsknił za tym miejscem. Już tęsknie. Póki co czuję się tu, jak w domu. Głównie dzięki ludziom i otaczającej mnie scenerii. Czuję, że żyję, choć czasami śpię do południa!

Streszczę zatem może, jak przebiegał pobyt do tej pory...

Zacząłem dość standardowo. Nie mogłem wysiedzieć na tyłku i chodziłem po mieście z aparatem, zaglądając do barów, restauracji, knajpek, muzeów. Odwiedziłem wodospad, pochodziłem po lesie, zwiedziłem kilka okolicznych wiosek i dwa dodatkowe miasta średniej wielkości. Wszystko pięknie. Choć, myślę, że wiele osób (przynajmniej tak słyszałem) pomyślałoby „ale co? Tak sam?” No. I jest super!

Pierwsi ludzie:
Trafiłem na grupę na Whatsappie (łącznie około 400 osób) dla ludzi, którzy żyją, żyli lub planują mieć coś wspólnego z Sarajewem. Dołączyłem do grupy minutę przed pojechaniem na jedną z najlepszych imprez elektro (Hitler byłby dumny, ze w koncu znalazlem) pod gołym niebem w centrum miasta na jakich byłem w życiu (tak naprawdę ta była najlepsza, tak tylko piszę, zeby wyglądało, że byłem na wielu dobrych). Wówczas wrzuciłem zdjęcie na grupę z zapytaniem, czy ktoś też tu jest. No i ktoś się pojawił. Szczegóły zostawię, w każdym razie długa impreza i wspólne zwiedzanie Sarajewa na dzień drugi.

Potem coś zaśmieszkowałem na tej grupie i zaczęła się rozmowa. Doprowadziła do jednego grupowego piwka, drugiego, trzeciego. Do szwędania się po bluesowych knajpkach i do absolutnego szczytu śmieszkowania. Wierzcie mi, ostatnio codziennie mam łzy w oczach ze śmiechu. I nie tylko ja. Weirdos z wielu zakątków świata. Turcja, Gruzja, Polska, Francja i inne. Większość, jak ja... ludzie, którzy pracują, wiele osób na paszportach dyplomatycznych itd. Pracownicy ambasad, freelancerzy i ogólnie tej maści ludzie. Dodatkowo niepotrafiący wysiedzieć na miejscu. Zatem odbyliśmy koncerty, knajpki, camping i inne rzeczy są w planie. Wspinaczka, namioty, itd.

Słowem o campingu: mieliśmy trochę Rakiji. Trochę dużo. W środku nocy stwierdziłem, że ide spać do samochodu, bo chłopaki w namiocie obok tak chrapali, ze nie mogłem się nawet zdrzemnąć. Wychodzę z namiotu (2m od takiego jakby klifu) i słyszę „guuyyys, heeelp”. Środek nocy, troche się wystraszyłem, ale poszedłem po latarkę i idę do krzaczastego klifu, a tam Rajesh (któremu smakowała Rakija) we krwi (krzaki z kolcami), do góry nogami woła o pomoc. Mówi, że nie wie, gdzie jest i pyta kim jestem. Bez gaci, z siusiakiem na wierzchu. Ogólnie, nie pomyślcie, że patologia. Rajesh jest architektem. No to musiałem go uratować, zaprowadzić pod prysznic i znow do namiotu. Mówi, że Rakija odebrała mu wzrok i pamięć.

Sarajewo:

Sarajewo to miasto, które skradło mi serce. Myśle, że jest pierwszym które to zrobiło. Spotkanie wschodu z zachodem, gorących upałów z chłodnymi nocami, różnych kultur, szacunku do wyznawanej religii i zamiłowania do palenia papierosów - wszędzie gdzie się da. A da się wszędzie. Ponoć normalka w szpitalach i na salach wykładowych.

Ślady wojny, bośniacka niepewność i wyłaniający się uśmiech podczas komunikacji w ich języku, czy po angielsku, wszechobecne stacje benzynowe, gościnność, góry i jeziora. To tutaj. Sarajewo to taka stolica, że na upartego w 40 minut od centrum spacerem dotrze się do wiosek, gdzie są krowy, kury i kozy. Około 300 tysięcy mieszkańców. Dobry rozmiar, choć rozszerzone centrum by nie zawadziło nocnym wariacjom. Osobiście mieszkam 14 kilometrów pod Sarajewem, a wybrałem to mieszkanie ze względu na widok z okna i standard w kontraście do ceny. Z racji tego, że jest to apartament skierowany do ludzi którzy wynajmują krótkoterminowo (booking.com) to wyszło w okolicach 600 euro za miesiąc. Not bad, not good. Można taniej, można drożej. Ale w tej cenie mam wszystko włącznie z podsuwaniem mi jedzenia w weekendy przez właścicieli, którzy przyjeżdzają remontować budynek i odpoczywać na tarasie obok.

Co do planów w Sarajewie... na pewno wspinaczka, na pewno jakiś wypad z ekipą pod namioty, na pewno praca zdalna z przyczepy kampingowej koleżanki, którą ma ulokowaną w przepięknym i malowniczym miejscu. Remontuje tam mały domek, który ma po mamie. Sama pochodzi z Sarajewa i uciekła z mamą przed wojną w wieku 10 lat do Francji. O niej napisze chyba oddzielny post, bo jest tak barwną postacią ze swoim małym puchatym psem i tą słodką przyczepą kampingową obwieszoną lampkami na baterie słoneczne.

Ah, samochód...
W Polsce kupiłem Mondeo na tą podróż. Poza paroma rzeczami do zrobienia (np. czyszczenie DPF) mam bardzo dobre wrażenia. Najwyższe wyposażenie więc w środku mam „luksus” i klimat drogiego auta. Na zewnątrz wygląda jak normalne Mondeo, więc nikogo nie kusi. Póki co odpukać. Byłem jednak tutaj u mechanika (odwiedzilem trzech) zrobić jedną rzecz w zawieszeniu i zauważyłem pewną zależność, że nikt mnie tutaj nie namawia na robienie czegoś jeszcze, pomimo tego, że tablice obce i płacę w obcej walucie. W Polsce z kolei co chwile coś. Są to jednak początkowe wrażenia. Póki co ludzie wydają się być uczciwi. No ale takie mam zdanie i doświadczenia z muzułmanami, więc mnie to nie dziwi. A jest to jednak kraj muzułmański.

Następny post będzie tematyczny. Peace!

#podroze #bosnia #balkany
7f16746c-586b-4a02-82c5-49b1167bc15f
22cba23d-ff64-4512-8857-740d6580586e
3181df46-96c3-4804-872f-949266721d99
51dbc2c5-7788-4b00-a3af-47fe0d6ee252
5fa18992-2f90-40c4-8f0d-ab23ef221a52
em-te

Pisz więcej. Dziękuję za wycieczkę.

Zaloguj się aby komentować