#perfumowehistorie
Oceniam ludzi. Bardzo nie lubię myśleć o dziewczętach, które wyrosły w przekonaniu, że każdy zejdzie im z drogi, kiedy wpatrzone w telefon próbują stworzyć idealną więź z influencerem. I lubię nie schodzić im z drogi. Lubię za to te, które uśmiechają się, kiedy je przepuszczam w wąskich przejściach. Nawet, kiedy nie są ładne. A nawet tym bardziej: wtedy zastanawiam się nad tym, jak wiele w życiu straciłem przez sam fakt posiadania zmysłu wzroku. Ile razy postawiłem na estetykę zamiast iść za głosem spadających liści. Dobra, dwa razy. Ale jednak. Raz kosztowało mnie to osiem lat. Nie do końca straconych, bo nauka może płynąć ze wszystkiego. Ale słuchaj jednej płyty, która podoba ci się jedynie z okładki, przez tyle czasu... Dobra, zostawiam to.
Zmysły. Pierdolone zmysły. Nie dają nam patrzeć na rzeczy i widzieć ich takimi, jakimi są choćby "w połowie naprawdę". Nie ma innego wyjścia, jak myśleć, czytać, popełniać błędy. Uczyć się odzwyczajać oczy od pornografii, od wielkich kawałków pieczonej wołowiny czy dramatycznych zdjęć szwedzkich katarakt Storforsen. I to wszystko po to, by docenić to, co już mamy, co już chcieliśmy, co nam się udało i za co dziś bierzemy odpowiedzialność.
No więc jadę sobie do domu tramwajem. W jednym miejscu było dziwnie pusto, więc tam usiadłem. I oczywiście po sekundzie już wiem, dlaczego nikogo tam nie ma. Przede mną siedzi człowiek, któremu nie udało się zbyt wiele rzeczy. Albo nawet wszystkie.
I tam, gdzie inni czują smród... ja dziś czuję:
Nuty głowy: kmin rzymski, jaśmin, czarna porzeczka
Serce: miód, labdanum, kwas mrówkowy.
Baza: hindi oud, wosk pszczeli, tonka.
Niech się nam/Wam wszystkim wiedzie jak najlepiej, dopóki się da. Nawet w najlepiej ułożonym życiu może coś pierdolnąć z dnia na dzień.
edit: tego oudu i kwasu mrówkowego nie było aż tak wiele. Dodaję, żeby zbytnio nie obrazić. W tramwajach zdarzają się o wiele "droższe" rzeczy.
#perfumy

