Opowiem wam historię jak straciłem najlepszego kumpla.
Marcina poznałem w podstawówce, od pierwszego dnia się polubiliśmy. Siedzieliśmy razem przy jednej ławce, a po szkole chodziliśmy do niego grać w gry na pegasusie. To były stare dobre czasy.
Pamiętam, że gdy tak graliśmy mama zawsze robiła mu napar z rumianku bo miał jakieś problemy zdrowotne.
Marcin mieszkał w domu niedaleko stacji benzynowej, na dole był sklep ze skórzanymi torbami i butami a on mieszkał na piętrze. Bardzo lubiłem tego gościa, miał świetne poczucie humoru i super się dogadywaliśmy.
Był z nim tylko jeden problem, ciężko było go wyciągnąć z domu, zawsze mówił: "po to mam dom, żeby w nim mieszkać, tu mi dobrze".
To było jego dziwactwo, ale tolerowałem je. Też miałem swoje, które Marcin chcąc nie chcąc tolerował.
Moją pasją były perfumy.
Pamiętam jak dziś, kiedy przyjechała Ciocia z zagranicy, i jak dawała mi prezent na urodziny mówiąc, że jestem niezłym przystojniakiem to przy buziaczku poczułem wspaniały zapach, ale do dziś nie wiem co to było. Byłem zbyt nieśmiały, żeby zapytać a po tylu latach pewnie nawet ona nie wie co to było.
Pamiętam tylko, że Mama powiedziała wtedy "ale Kasiu pięknie pachniesz fiołkami, pewnie chłopy się zlatują do Ciebie".
Ciocia odpowiedziała, że na brak chłopów nie narzeka i to nie o perfumy chodzi, a propos perfum to raz nakryła siostrzenice wypachnioną z jakims chłopakiem, ale nie będzie teraz tego opowiadać.
Od tego czasu jestem fanem perfum i poszukuję swojego fiołka idealnego.
Marcin nie podzielał mojej pasji, a ja zawsze chciałem mu pokazać całą moją kolekcję perfum i chodziłem do niego z kieszeniami wypchanymi dekantami, które podtykałem mu pod noś pytając "a ten jak?", Marcin zawsze odpowiadał "no spoko, pachnie" kończąc temat. 
Gdy byliśmy w trzeciej klasie technikum Marcin wraz z rodzicami przeprowadził się do bloku na nowym osiedlu, od tego czasu zaczął wychodzić częściej z domu, lecz coraz gorzej się dogadywaliśmy.
Był jakis inny i z czasem nasza przyjaźń wygasła. Pewnego dnia, ktoś zapukał do mych drzwi, otwieram a tu Marcin rzuca do mnie tekstem "Cześć Jorguś, pamiętasz mnie jeszcze? Może przyda się w końcu to twoje hehe pedalskie hobby, poratowałbyś mnie jakąś perfumą".
Troche zdenerwowany tym tekstem od razu poprawiłem go, że to są PERFUMY a nie perfuma i zapytałem po co mu to.
Odpowiedział, że idzie spotkać się z Mariolą. Też ją znałem, nawet fajną dżaga z niej była.
Pomyślalem, że za to "hehe pedalskie hobby" polece mu Kourosa bo wiem, że Mariole ciągnie na wymioty gdy go czuje(bo sie nie zna), ale przez wzgląd na stare czasy powiedziałem, żeby wszedł do środka i sobie coś wybrał z mojej kolekcji.
Marcin ucieszył się, wszedł za mną do pokoju i pyta "gdzie ta twoja hehe kolekcja? Bo troche tu burdel i nie widzę".
Wtedy przesunąłem drzwi szafy i naszym oczom ukazała się moja wspaniała (jeszcze nie pełna) kolekcja. Od razu usłyszałem: "Kurwa stary Ty jesteś pojebany, podorabiałeś półki i Ci się to nie mieści, już wiem dlaczego trzymasz ciuchy na krzesłach".
Dopytywał jeszcze dlaczego sobie nie poukładam tych dekantów na parapetach i gdzieś w łazience. Powiedziałem tylko, żeby zamknął mordę jak sie nie zna i nie wie co słońce i zmiany temperatury robią z perfumami.
Zaczął sprawdzać od flakonów i kręcił nosem, pytał ile to kosztowało a jak słyszał odpowiedzi to sie smiał, że to nienormalne płacić tyle za pachnącą wodę.
Powiedział, że może znajdzie coś dobrego w tych śmiesznych małych buteleczkach. Poprawiłem go, że to są dekanty, a z butelki to on piwo chleje.
Testował jeden dekant po drugim, aż nagle zaświeciły mu się oczy i pyta co to jest, bo napis był rozmazany na taśmie izolacyjnej. Wącham i mówię, że to fafik. Marcin dopytuje jaki fafik? Co to dokładnie jest?
Odpowiedziałem no Dior Fahrenheit, a co podoba się? Na co Marcin no pewnie bracie to poezja jakaś, wspaniały jest, mogę się psiuknąć? Odpowiedziałem no pewnie wal śmiało. Wypsykał na siepie z pół dekantu 20ml. Tak się zachwycł, że od razu chiał pobiec do sklepu kupić sobie flakon. Gdy powiedziałem, żeby tego nie robił bo znam sklepy internetowe gdzie można kupić taniej oryginalne poprosił mnie, żebym mu zamówił dwa flakony tego cuda.
Od tego czasu wrócił stary dobry Marcin. Znowu spędzaliśmy dużo czasu razem z tym, że nie siedzieliśmy tylko u niego w domu jak kiedyś.
Marcin zawsze i wszędzie używał fafika i mniej więcej co trzy miesiące prosił mnie, żebym zamówił mu flakon 200ml bo najbardziej się opłacał i zlewał się nim jak opętany czy to w lecie, czy w zimie. Nie przeszkadzało mi to bo lubię szukać promocji na perfumy a samego fafika też bardzo lubię.
Pewnego dnia Marcin powiedział, że coś jest nie tak z zapachem. Przeglądając forum perfumowe naczytał się, że fafik miał reformulację, i że to już nie to samo. Był w strasznej rozpaczy. Powiedziałem, żeby się nie martwił bo są różne alternatywy, mniej lub bardziej zbliżone do oryginału.
Poprosił mnie wtedy, żebym znalazł mu taką alternatywę. Nawet się ucieszyłem, że mogę się wykazać i przeglądając fragrantice oraz różne fora trafiłem na The Merchant of Venice La Fenice Pour Homme. Przejrzałem komentarze(w większości przychylne) oraz ceny i akurat była promocja z ponad 7 stów na lekko ponad 300zł. Powiedziałem kumplowi, że jeśli jest w nastroju przygodowym, to może zaryzykować blinda dla odmiany zamiast Diora. Dobrze się składało bo zbliżały się ciepłe dni a to miała być lżejsza, letnia wersja Fahrenheita.
Poprosił mnie zebym to ja zamówił bo nie miał czasu on poda mi blika. Z przyzwyczajenia zamówiłem na siebie z dostawą do paczkomatu gdy zobaczyłem, że paczka już jest gotowa do odbioru w aplikacji, udostępniłem paczkę Marcinowi pisząc smsa
"Siema byczq, w paczkomacie czeka na Ciebie nowa lepsza wersja fafika".
Wieczorem przeglądając tag perfumowy słyszę łomot do drzwi. Pamiętam tylko, że otworzyłem i zobaczyłem wkurwionego Marcina, który w ręce trzymał tulipana z flakonu La Fenice.
Dźgnął mnie wtedy nim kilka razy krzycząc, że co za gówno porównuję do fafika, i że mogłem mu kurwa jeszcze Sauvagea zamówićalbo innego Aventusa.
Tak straciłem mojego najlepszego kumpla, pamiętajcie żeby nie zamawiać perfum w ciemno.
#perfumy #pasta
dziadekmarian

Na takie okazje zawsze mam pod ręką Amirka Drugiego, żeby odpowiednio ukarać agresora bez bicia Ciocia Kasia zajebista. Ale historia tego flakonu... dość niska cena, by poznać człowieka

Jurek_Kiler

@dziadekmarian Nie wiem czy byś zdążył z tym Amirem bo Marcin był w szale. Ciocia fajna. Słyszałem, że o tej całej akcji z siostrzenicą nagrali nawet film, ale nie widziałem, podobno jakaś pojebana akcja.( ͡° ͜ʖ ͡°)

Krystyna337

@Jurek_Kiler ciekawe czy był taki kolega co zamiast rumianku, skórzanych toreb i stacji benzynowej jeździł pkp i chodził się odlać albo lubił palić najtańsze fajki jedząc hawajską w kiblu xd Propsuje historie i czekam na kolejne

Jurek_Kiler

@Krystyna337 Tadek? Ten to był wariat dopiero. Nałogowy palacz tanich fajek.

Mówił, że sprawdzi w którym mieście jest najlepsza pizza hawajska nie wydając na podróże ani złotówki.

I tak jezdził z miasta do miasta siedząc w kiblach, żeby nie płacic za bilety.

W jednej ręce fajka a w drugiej kawałek hawajskiej i oceniał w drodze do następnej pizzerii w innym mieście. Z czasem był coraz dziwniejszy. Mówił, że odkrył jak dopracować jego ulubioną pizze. Jebany nie dość, że ananas na pizzy to ten gamoń polewał ją jeszcze miodem. I tak jeździł po całej Polsce.

Nigdy nie mogłem go rozgryźć. Jadł tę pizze z ananasem po kiblach paląc fajki, ręce kleiły mu się od miodu a laski same wskakiwały mu do łóżka, co prawda zawsze starsze od niego ale jednak. I na co je wyrywał? Zapraszał je na swój ulubiony film. Zapytacie jaki? Pewnie jakieś romansidło albo super komedia? Nie. To byli Pogromcy duchów. On sam był troche jak duch nigdy nie wiadomo gdzie go poniesie za swoją ulubioną pizza. Od czasu gdy dowiedzieliśmy się, że codziennie ogląda Podromców ze starymi babami mówimy na niego Ted Łapiduch.

Jurek_Kiler

Cholera nie dopisałem na początku, że ta historia powstała po przeczytaniu komentarza urzytkownika @tango wplotłem tam też część jego komentarza mam nadzieje, że sie nie obrazi.

tango

Piękna historia, a najbardziej creepy jest fakt, że trafiłeś z imieniem. A nawet z dwoma imieniami, bo o Marioli się swojego czasu sporo nasłuchałem :)

Jurek_Kiler

@tango Jakoś miałem dziwne przeczucie, że trafię z imieniem. Po napisaniu myślałem, że mogłem nazwać go Franek ale jak trafiłem to jest dobrze.( ͡° ͜ʖ ͡°)

tango

Imionami* - errora złapałem :) Koledze pasta się bardzo podobała, podobno kilka razy wybuchnął śmiechem i twierdzi, że postąpiłby pewnie podobnie i w ogóle nie dziwi się tamtemu Marcinowi. Ja natomiast pastę przeczytałem dzisiaj ze 3 razy i chciałbym wyraźnie skomplementować. Świetnie napisana, zdecydowanie odnajdujesz się w tej formie, wspaniała co do każdego zdania i wtrącenia.

Jurek_Kiler

@tango O kurde dzięki. Cieszę się, że się podobało. Bez Twojego komentarza nic bym nie napisał w ogóle nie myslałem o pisaniu takich głupot. Ale jak przeczytałem sam początek "Mam kolegę, fana Fahrenheita" to od razu miałem w głowie opowiadanie i to dużo dłuższe. Jakbym miał zawierać wszystkie wątki to by chyba jakaś powieść powstała.:P Pozdrów Marcina, mam nadzieje ze Fafik nigdy nie oberwie jakąś mocną reformulacją.

Zaloguj się aby komentować