Oczywiście, że miałem napisać coś innego i oczywiście, że nie miał być to wiersz. No ale jak już wiersz wyszedł mi spod palcy, to niechże i dalej idzie, do ludzi.


Pojawienie się na niebie poruszającej się gwiazdy zawsze coś zwiastuje. A już kiedy gwiazda nie tylko się porusza, ale nadciąga ze wschodu, to zwiastować musi coś naprawdę wyjątkowego. Tak było kiedyś nad Betlejem, było tak też i sporo później nad Moskwą:


***


Gwiazda ułanbatorska


Od Związku żadnej nie było ucieczki,

nie kochać Związku nie dało się dać,

bo Związek był silny, Związek Radziecki,

pod wodzą Wodza, to jest Stalina.


I tak świeciła czerwona gwiazdeczka,

a bratnie narody lizały się z ran,

nad biedą swoją paliłby świeczki –

tyle, że świeczek też było brak.


I coraz to gorzej robiło wciąż się

w tym robotniczo-chłopskim świecie,

i życie było ciągłym mozołem.


Aż w końcu Wiesiek, zwany Mongołem,

jak szara gwiazda się zjawił na niebie

i Stalin wtedy zrobił pod siebie.


***


#nasonety

#zafirewallem

Komentarze (0)

Zaloguj się aby komentować