Nobile 1942 / Malvs
Malvs otwiera się zapachem jabłka. Nie jest to jednak typowe perfumiarskie ujęcie tego owocu w postaci zielonej, bardzo świeżej, ale też przez to syntetycznej. Tu jabłko jest czerwone, dojrzałe i słodkie. Zostało ono podane na bazie drzewno-ambrowej, grzecznej, uczesanej, ale na szczęście nie przesłodzonej. W dalszym etapie pojawia się jeszcze wanilia w swojej naturalnej pylistej postaci, co nadaje tym perfumom pudrowości ocierającej się o elegancki vintage oriental a'la HdP Ambre 114. Natomiast wbrew wszelkim recenzjom, które można przeczytać w internecie kadzidła jest jak na lekarstwo. Co prawda jest to kadzidło prawilnie kościelne, chłodno-metaliczne, ale jest go dosłownie szczypta, w dodatku gładko zblendowana w bazie i choć dodaje głębi, to nie wybija się jakoś znacząco, więc żadnego kardynała, ani nawet wikarego nie czuję.
Malvs to perfumy komfortowe, ciepłe, drzewno-ambrowe i całkowicie uniseksowe. W żadnym wypadku nie jest to ulepna papka, ale też nie są jakoś wyraźnie niszowe. Mogą się podobać i prawdopodobnie fajnie się sprawdzą w chłodniejszą porę roku w roli milusiego otulacza. Szczerze mówiąc, to osobiście jestem z tego powodu rozczarowany, bo raz, że nazwa jest złowieszcza (‘malus’ to z łaciny ‘zły’), z dwa to naczytałem się recenzji o rzekomym mrocznym charakterze, dominującym kadzidle, więc spodziewałem się czegoś mocnego i bezkompromisowego, co można by postawić na półce obok DEV 2, a dostałem przyjemniaczka-przytulaska.
Ponadto po kolejnym już teście jednego z bardzo licznych dzieł Chrisa Maurice, a właściwie Christiana Carbonnela, dochodzę do wniosku, że mogę go już włożyć do koszyka, w którym jest już kilka nosów znanych i powszechnie lubianych m.in. Alberto Morillas. Zaraz pukniecie się w czoło, ale ja ten koszyk zamykam i opatruję karteczką podpisaną ‘unikać’, gdyż mimo niewątpliwie bogatego portfolio i wielkiej popularności twórczość obu panów nie dogaduje się z moim nosem.
#perfumy #perfumyniszowe #recenzjeperfum #smrodysaradonina


