No pojebie mnie zaraz.
Będąc jeszcze na Hawajach dostałem info z banku, że minął jakiś termin na wypisanie hipoteki innego banku, który złożyłem pół roku temu. No więc mail do doradcy, po którym dostaję info, że muszę złożyć wniosek o przyspieszenie rozpatrzenia wniosku (jak w Asteriksie). Mówi mi jeszcze, że mogę mailem to wysłać do sądu, ale nie może znaleźć adresu.
No więc dzień po przylocie dzwonię do sądu się upewnić gdzie to mam złożyć i jeszcze raz dostaję informację, że mogę mailowo, ale że ma być podpisany elektronicznie. Super, jakiś progres. Podpisuję więc profilem zaufanym i kolejnego dnia (piątek) rano wysyłam owy podpisany wniosek na maila konkretnego wydziału sądu. Późnym popołudniem dostaję zwrotkę, że halo, co to za wysyłanie wniosków, takie coś to tylko pocztą lub osobiście... No k⁎⁎wa...
Sąd zaraz się zamknie, więc idę do sądu dnia kolejnego (dzisiaj, w poniedziałek) (idę, bo oczywiście przed wylotem na Hawaje zapomniałem zmienić opony na zimówki, a śniegu dzisiaj po kostki). Po odczekaniu pół godziny w kolejce podchodzę do okienka i Pani będąca tam chyba za karę oznajmia mi, że nie przyjmie tego wniosku bo nie ma potwierdzenia. Na pytanie jakie do cholery potwierdzenie mówi mi, że mojego kresytu. Oczywiście sam dowód osobisty nie wystarczy. Co za różnica dla sądu, czy to mój kredyt, przecież nie wnoszę o udostępnienie poufnych danych tylko kurde chcę, żeby mój oryginalny wniosek nie był rozpatrywany rok. Oczywiscie korelacja, że oba wnioski zostały złożone przez tą samą osobę, co jest równoznaczne z tym, że to mój kredyt jest już dla sądu górą nie do przejścia.
Może jutro mi się trochę poszczęści...
#chujmiwdupe #wolnesady #zalesie
