nie wiem, czy znacie historię Kambodży. ale na bank słyszeliście o facecie, który kazał na siebie mówić Pol Pot, to ten od Czerwonych Khmerów.
niepozorny, jak się później okazało, zawistny i pamiętliwy student gdzieś z dżungli kambodźańskiej w pewnym momencie "nawrócił się" na ideologie marksistowskie, ultralewicowe. miał jakąś tam charyzmę, zebrał koło siebie grupę psychopatów i rzeźników i zaczęli uzdrawiać swój kraj z wrogów klasowych (w skrócie). tak uzdrawiali, że uśmiercili dwa miliony obywateli Kambodży, to jest 1/4 całego kraju.
czemu o nim piszę dziś? bo ludobójstwo było w latach 1974-1979. Po upadku Pot uciekł do Tajlandii, gdzie żył spokojnie aż do 1997 roku. w 1998 roku zmarł na atak serca, w areszcie domowym. NIE ZOSTAŁ POCIĄGNIĘTY DO ODPOWIEDZIALNOŚCI. ZA NIC.
A teraz do rzeczy, tj kaczynski.
Za krwawa analogia? Ano, 8 lat pisu, gdzie zerwali wszystkie hamulce jakiejkolwiek przyzwoitości i złamali wszystkie zasady, u mnie też zostawiło ślad. Uczę się szybko. Nie nazywam kaczynskiego ludobójcą (chociaż wojsko z ostrą bronią na strajk kobiet chciał wysłać). Ale zbrodniarzem już tak, nazywam. Ja tylko chcę, żeby dziad poszedł siedzieć, nawet w wieku 75 lat. chcę być na jego rozprawie sądowej, podczas jego mowy końcowej ( o ile nie uśnie) krzyknąć "spieprzaj dziadu!", tak żeby widział satysfakcję w moich oczach.
Za bezpowrotne zniszczenie Polski, obudzenie brunatnych i czarnych narodowców, za śmierć ciężarnych kobiet z martwymi płodami w środku brzucha - chcę dla niego tylu lat w więzieniu, żeby znaczyło to defacto dożywocie. kryminalnie, czy za zdradę stanu, nieważne. Al Capone poszedł siedzieć za podatki.
panie przyszły premierze tusk - jeśli do tego nie doprowadzicie - krzyknę i do pana przy następnych wyborach: spieprzaj razem z tamtym dziadem
#polityka