Nie wiem co musi się stać żebym chociaż przez chwilę była szczęśliwa. Myślałam, że odcięcie się od rzeczy z przeszłości sprawi, że będę czuła się lepiej ale tak naprawdę nic to nie dało. Przez chwilę byłam szczęśliwa bo zapisałam córkę do przedszkola, siebie do szkoły. Ale co dalej? Ciagle czekam na telefon żeby umówić wizytę córki aby potwierdzić/wykluczyć autyzm. A ja sama nie wiem za co się zabrać bo na nic nie mam sił. Czuje się strasznie samotnym człowiekiem i płacze pisząc to. Boje się, że do zasranej śmierci ludzie będą wykorzystywać moje dobre serce. Boje się, że nigdy się prawdziwie nie zakocham. Boje się, że będę sama bo kto będzie chciał samotną matkę z dzieckiem, które w na 90% ma spektrum autyzmu.
Była osoba, która na chwilę mi dała nadzieję i czułam się szczęśliwa ale skończyło się jak zawsze. A ja nadal czekam, że jednak się odezwie. Czuje się beznadziejnie.