"On the night of 17 February 1854, Schumann, suffering from severe aural hallucinations, claimed that he heard angels dictating a theme to him. If Clara Schumann’s diary entries are to be believed, Schumann immediately wrote down the theme, and on either 22 or 23 February started writing variations on it. [...] At 2 in the afternoon of 27 February Schumann tried to drown himself in the icy Rhine; he was rescued by bargemen who dragged him ashore. The next day he returned to these variations and (it seems) completed them. He sent the work to Clara, but by then she had already left to stay with a friend at the advice of a doctor. On 4 March Schumann voluntarily committed himself to an asylum in Endenich, where he would die just a little over 2 years later.
The Geistervariationen (“Ghost Variations”) are Schumann’s last work. He did not seem to realise that the lovely chorale theme that he wrote down was one he had used several times before."
Dzisiaj przypuszcza się, że przynajmniej za część problemów zdrowotnych kompozytora odpowiadało zatrucie rtęcią. Jeśli tak, to znalazł się tym samym w doborowym towarzystwie Schuberta i Beethovena. (Choć ten drugi to ponoć nie rtęć, a ołów, ale wciąż — metal ciężki).
P.S. Jak byście oddali po naszemu "Geistervariationen"/"Ghost Variations"? "Wariacje duchowe" nie pasują z oczywistych względów. "Wariacje zjawy" moim zdaniem nie brzmią dobrze. "Wariacje widmo"? :P.
https://youtu.be/KCmMYh6S5XA
@Lebiediew Podoba mi się, spokojny utwór- muszę się jednak przyznać, że z muzyki klasycznej to wolę bardziej Czajkowskiego czy np. Kurpińskiego. Nie mniej jedna takich bardziej kameralnych klimatów też warto czasami posłuchać.
@piwowar Ja tam nawet w takie zestawienia nie wchodzę, dla mnie późna twórczość to osobna szufladka: kwartety Beethovena od 13 wzwyż, jego sonaty 31 i 32, "Sztuka Fugi" Bacha, słynne requiem wiadomo kogo. To już nie kwestia doskonałego rzemiosła, tylko jakiegoś bardzo specyficznego stanu ducha, jakiegoś poczucia końca, które udaje się zrozumieć bardzo rzadko i może tylko w wyniku osobistych doświadczeń. Jasne, to pewnie natchnione pierdololo z mojej strony, ale tak się zwykle kończą próby pisania o takich rzeczach. xD Niemniej tak to właśnie u mnie wygląda: tak jak jestem w ogromnym stopniu wyleczony, i wciąż się leczę, z artystycznego mistycyzmu, o którym pisał Gombrowicz, tak w przypadku tych kilku dzieł wciąż nie potrafię się ograniczyć do pragmatycznego "sztuka służy wzbudzaniu odczuć estetycznych". I spoko, przynajmniej mam motywację pospamować czymś czasem. xD
Zaloguj się aby komentować