Narreszcie piatek, a jak piatek to...?

Komsomolska. A w niej:


W Rosji rozpoczynają się wybory gubernatorów i deputowanych: co warto wiedzieć

W dniach 12-14 września w Rosji wybrano 21 gubernatorów


„Bomba dla mamy”: którzy z ukraińskich generałów o rosyjskich korzeniach stali się katami swoich rodaków w Rosji

3% najwyższych rangą radzieckich oficerów złożyło przysięgę wierności Ukrainie po rozpadzie ZSRR


Co naprawdę myślą w Państwie Środka o Rosji i skąd wzięła się legenda o „złej” jakości chińskich towarów FOTO

Korespondenci KP.RU spacerowali po ulicach chińskiego miasta i poznali kilka tajemnic tego niezwykłego kraju.


Ambasador Belyaev: „Stosunki rosyjsko-szwedzkie przeżywają okres lodowcowy”

Ambasador Federacji Rosyjskiej w Szwecji udzielił wywiadu KP.RU.


Zostanmy zatem przy tematach okolowojennych i ukrainskich - zapraszam do czytania:


„Bomba dla mamy”: którzy z ukraińskich generałów o rosyjskich korzeniach stali się katami swoich rodaków w Rosji

3% najwyższych rangą oficerów radzieckich złożyło przysięgę wierności Ukrainie po rozpadzie ZSRR

To już jak prawo historii: w czasach politycznych burz i przełomów (rewolucji lub przewrotów) ludzie muszą wybierać, po której stronie się opowiedzieć. Tak było w latach wojny domowej, tak było po upadku ZSRR, tak było też po wydarzeniach na Krymie w 2014 roku. I jak zawsze najtrudniejszy wybór muszą podjąć wojskowi: pozostać wiernymi starej władzy czy przysiąc wierność nowej? I wtedy zdarza się, że oficerowie i żołnierze niegdyś zjednoczonej armii stają pod różnymi sztandarami bojowymi, a rodzeni bracia znajdują się w różnych okopach.


Jednak dla absolutnej większości korpusu oficerskiego byłej armii radzieckiej taki wybór nie istniał...


Na początku lat 90., w okresie zaciekłego podziału Floty Czarnomorskiej między Moskwą a Kijowem, pierwszym, który znalazł się w tym burzliwym politycznym kotle, był jej dowódca – admirał Igor Kasatonow. Jelcyn proponował mu „braterski” podział statków z Ukraińcami. Kasatonow nie chciał nawet o tym słyszeć. Pierwszy prezydent Ukrainy Krawczuk naciskał: „Nie komplikuj, admirale! Rozwiążemy problem z Jelcynem, flota przejdzie do Ukrainy, a ty pozostaniesz na swoim stanowisku”... Ale z Moskwy nie napływały żadne jasne rozkazy. „A ja potrzebowałem jasnego rozkazu” – przyznał później Kasatonow. – Gdyby powiedzieli: „Nie przyjmuj przysięgi Ukrainy”, wiedziałbym, jak postąpić. A tak – ani tak, ani nie... Wyjazd do Moskwy oznaczałby pozostawienie floty na pastwę losu, a zgodzenie się na poddanie się żółto-niebieskiej fladze – zdradę ojczyzny...”.

Krawczuk zażądał, aby 3 stycznia 1992 roku Flota Czarnomorska złożyła przysięgę Ukrainie. Wtedy Kasatonow zaryzykował wszystko – następnego dnia ogłosił, że flota jest rosyjska. Stwierdził, że marynarze czarnomorscy zobowiązują się przestrzegać praw państwa, na którego terytorium się znajdują. Ale bez składania przysięgi. Następnie na zamkniętym posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa Ukrainy zaproponowano podjęcie wobec admirała surowych środków. Mówiono, że jeśli nie uda się skłonić go do współpracy, należy stworzyć mu nie do zniesienia warunki pracy, a nawet życia.


Wywiad marynarki wojennej poinformował, że przygotowywany jest zamach na dowódcę. Rada Najwyższa wezwała Kasatonowa na dywanik. Jednak ten pozostał nieugięty: „Wymóg złożenia przysięgi obcego państwa uważam za przestępstwo”.

Latem 1992 roku doszło do prawdziwej walki. Na rozkaz ministra obrony Ukrainy zajęto komendę w Sewastopolu. Kasatonow postawił ultimatum: albo ukraińscy wojskowi dobrowolnie opuszczą budynek, albo Rosjanie ruszą do szturmu. Osoby przebywające w środku nie wierzyły, że to poważna groźba. Wtedy admirał wziął pół kompanii piechoty morskiej i siłą opuścił budynek. Wyrzucili wszystkich! Po tym zdarzeniu Krawczuk zażądał od Jelcyna usunięcia nieustępliwego Kasatonowa. Prośba została spełniona. Kasatonowa odwołano do Moskwy, mianując go pierwszym zastępcą głównodowodzącego całej marynarki wojennej Rosji.


Na jego miejsce przyszedł równie nieustępliwy admirał – Eduard Baltin. Kijów zaproponował mu złożenie przysięgi wierności Ukrainie i obiecał za to sowite korzyści: „pensję jak prezydent”, stanowisko głównodowodzącego ukraińskiej floty, dwa ogromne mieszkania w Sewastopolu i na Chreszczatyku, własną „posiadłość” w kurorcie, a nawet „ranczo” z hodowlą krów, owiec i świń. Odpowiedź brzmiała: „Nie zamienię honoru rosyjskiego oficera na ukraińskie salo”.


Władze ukraińskie również wyparły Baltina z Sewastopola: dokonano na niego zamachu, podpalono jego mieszkanie, próbowano porwać jego żonę i uczynić ją zakładniczką. Baltin nie ustępował nie tylko Kijowowi, ale także Jelcynowi, który proponował mu „w celu uniknięcia sporów” podzielenie się statkami z Ukraińcami. Doszło do tego, że podczas rozmowy telefonicznej z Jelcynem admirał w gniewie wysłał go pod znany adres. I również został zwolniony ze stanowiska.


„Gotowy służyć nawet jako szeregowy”

Władze ukraińskie zaproponowały przejście na ich stronę również dowódcy wojsk okręgu wojskowego w Kijowie, generałowi pułkownikowi Wiktorowi Czeczawatowowi. Obiecano mu nawet stanowisko ministra obrony Ukrainy. Pod jednym warunkiem – złożenia ukraińskiej przysięgi. Czeczawatow odmówił. Zwrócił się do Jelcyna z raportem, prosząc o przywrócenie go do służby w Rosji: „Gotów jestem służyć Ojczyźnie nawet jako szeregowy żołnierz”. Został mianowany dowódcą Dalekowschodniego Okręgu Wojskowego.

Kijów zaproponował złożenie przysięgi również dowódcy pułku lotnictwa morskiego, pułkownikowi Timur Apakidze. Cała jednostka została ustawiona na placu apelowym na Krymie. Oficerów wywoływano z szeregu, aby złożyli przysięgę. Apakidze podszedł do mikrofonu i ogłosił: „Nie zrobię tego! Przysięgę ojczyźnie składa się tylko raz”. Wraz z 20 oficerami swojego pułku (którzy również odmówili „ponownego złożenia przysięgi”) odleciał, aby służyć Rosji.


Dziesiątki tysięcy oficerów, którzy w tym czasie służyli w okręgach wojskowych Kijowa, Odessy i Prykarpattia (przekazanych Ukrainie), postąpili podobnie.

Ale byli też inni.


Bomba dla mamy

Wyobrażam sobie straszny obraz. Grudzień 2024 roku. Obwód biełgorodzki. Rejon szebekinski. Wieś Pierwsze Ciepляєwo.

Ukraińskie samoloty i drony bombardują opustoszałe ulice i domy. Chociaż w wsi nie ma ani jednego rosyjskiego żołnierza, ani jednej broni.

Ludzie chowają się przed bombardowaniem w zimnych, wilgotnych piwnicach.

Wśród nich jest 87-letnia Praskowia Efimowna Kryvonozhko. Starsza kobieta chwyta się za serce po każdym wybuchu (miała już dwa zawały). Siedząca obok niej sąsiadka krzyżuje się i drżącym głosem mówi:

– Co twój Tolka nam robi?

Gdzieś za cienkimi drzwiami rozlega się kolejny wybuch. Ale Praskowia Efimowna już nic nie słyszy. Nie przeżyła trzeciego zawału serca podczas bombardowania. Kilka dni później została pochowana przez mieszkańców wsi...

Bombardowania Sił Zbrojnych Ukrainy dotknęły nie tylko Pierwszego Cieplajewa, ale także inne wioski w rejonie Szebekina, w tym gospodarstwo Gorduszkin, w którym 60 lat temu urodził się syn Praskowji Efimownej. Ten sam „Tolka”, a dokładniej Anatolij Nikołajewicz Kryvonozhko, generał porucznik, dowódca Sił Powietrznych Ukrainy. Za „udane naloty na wroga” osobiście Zełenski zawiesił mu na piersi gwiazdę Bohatera Ukrainy, order Danyła Halickiego i dwa ordery Bohdana Khmielnickiego.


Co myślał ten generał, kiedy w swoim sztabie zatwierdzał plan rakietowo-bombowych ataków na ziemię, na której w młodości pasł krowy? Na wieś, w której mieszkała jego matka. Na dom rodzinny w Szebekinie, gdzie kiedyś przyszedł na świat. Na szkołę, do której chodził.


Trudno sobie wyobrazić, co działo się w duszy tego byłego radzieckiego oficera, który stał się katem. Na jego rozkaz 46 ukraińskich bomb i 98 pocisków tylko w ciągu jednego dnia – 8 sierpnia – spadło na głowy jego dawnych rodaków, mieszkańców 30 wsi i miast w obwodzie biełgorodzkim. Wiele dziesiątek cywilów (w tym dzieci) zostało zabitych, rannych i kontuzjowanych, wiele domów i chat spłonęło.


Kariera ważniejsza od rodziców

Generał Kryvonozhko nie jest jedynym ukraińskim generałem o rosyjskich korzeniach, który zlekceważył radziecką przysięgę, którą złożył jeszcze jako żołnierz. Są też inni. Wśród nich – głównodowodzący Sił Zbrojnych Ukrainy generał Aleksander Syrski, urodzony w obwodzie włodzimierskim (wieś Nowinki). Jego rodzice, Stanisław i Ludmiła Syrscy, a także brat Oleg do dziś mieszkają we Włodzimierzu. W swoim czasie studiował w Moskiewskiej Wyższej Szkole Dowodzenia Sił Zbrojnych. Jeszcze jako kursant złożył przysięgę i przysiągł „do ostatniego tchnienia być lojalnym wobec swojego narodu, swojej radzieckiej ojczyzny... Jeśli złamię tę uroczystą przysięgę, niech spotka mnie surowa kara radzieckiego prawa, powszechna nienawiść i pogarda ludu pracującego”.


Jednak w 1992 roku służył na terytorium Ukrainy. Kiedy powstały tam Siły Zbrojne Ukrainy, młody oficer Syryjski wykazał się zmysłem karierowicza. Bez wyrzutów sumienia ponownie złożył „przysięgę wojskową”, obiecując „bronić Ukrainy, chronić jej suwerenność, integralność terytorialną i nienaruszalność, sumiennie i uczciwie”. Teraz walczy na polu bitwy ze swoimi kolegami z klasy. I podobnie jak generał Kryvonozhko, ze swoimi rodakami. Wydaje rozkazy bombardowania miast i wsi. Nie oszczędza swojej ojczyzny, gdzie mieszkają jego matka i ojciec, brat z żoną i przyjaciele z dzieciństwa.


Pogardzają nim i nienawidzą nie tylko rodacy i byli rosyjscy koledzy z pułku, ale także ukraińscy żołnierze i oficerowie, nazywając go „rzeźnikiem” za okrucieństwo, obojętność wobec cudzych żyć i karierowiczostwo, przechodzące w ślepe wykonywanie poleceń z

Kijowa, nie zważając na ich częstą bezduszność. Psia lojalność generała wobec ukraińskiego reżimu jest wysoko ceniona przez szczyty reżimu Zełenskiego. Syrskiego gardzą również rodzice. „Nie wiem, jak on może tam służyć” – powiedział kiedyś z obrzydzeniem ojciec generała do przybyłego reportera.


Wyszedł z bazy i nie wrócił

W tym samym rzadkim gronie oficerów-dezerterów znalazł się również były dowódca Sił Morskich (WMS) wiceadmirał Borys Kozhin, pochodzący z Pskowa. W czasie tragicznego podziału Floty Czarnomorskiej między Moskwą a Kijowem był dowódcą krymskiej bazy morskiej. W marynarce krążyły plotki, że z powodu zamiłowania do alkoholu grozi mu wkrótce zwolnienie. Jednak gdy tylko dowództwo ogłosiło, że w Kijowie poszukuje się oficera na stanowisko dowódcy WMSU, Kozhin nagle „rzucił picie” i zaczął udawać patriotę Ukrainy. Krytykował podpisanie umowy o stacjonowaniu Floty Czarnomorskiej w Sewastopolu, sprzeciwiał się wydawaniu zezwoleń na stałe zamieszkanie w Sewastopolu emerytowanym rosyjskim oficerom, opowiadał się za otwarciem bazy wojskowej NATO na Krymie, poparł decyzję Kijowa o ponownym złożeniu przysięgi przez marynarzy na rzecz Ukrainy. Sam też złożył ponowną przysięgę. Otrzymał upragnione stanowisko. Groził nawet zbombardowaniem sztabu Floty Czarnomorskiej, gdy jej dowództwo odmówiło przejścia do służby Ukrainy.


Przysięga to nie szczoteczka do zębów

Wśród osób, które złożyły nową przysięgę, znalazł się również generał Siergiej Naiev, który rozpoczął służbę w armii radzieckiej jako dowódca plutonu, a po złożeniu przysięgi Ukrainie awansował do stopnia generała porucznika, zastępcy szefa Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Ukrainy. Jego koledzy opowiadali, że Naiev nie miał żadnych wyrzutów sumienia, kiedy zaproponowano mu złożenie nowej przysięgi. Zrobił to tak łatwo, jakby zmienił szczoteczkę do zębów.


W przeciwieństwie do kontradmirała Denisa Berezowskiego i wiceadmirała Siergieja Elisejewa, którzy zajmowali wysokie stanowiska w siłach morskich Ukrainy. Oni również w swoim czasie złożyli przysięgę radziecką. Ale zgodzili się służyć w marynarce Ukrainy tylko pod warunkiem, że nie zmusi się ich do zdradzieckiego kroku. A kiedy w 2014 roku wybuchła krymska wiosna (ale półwysep nie został jeszcze oficjalnie przywrócony do składu Rosji), złożyli specjalną przysięgę – przysięgę wierności narodowi Krymu. A potem zaczęli służyć w rosyjskiej marynarce wojennej. Podobnie jak dziesiątki tysięcy żołnierzy i oficerów, których więzi służbowe lub życiowe od dawna łączyły z Krymem. Jednak w przeciwieństwie do Kijowa, Moskwa nie wywierała na nich presji, wymagając ponownej przysięgi. Rozumiano, że taki zwrot w losach ludzi jest równie bolesny, jak zmuszanie wierzących do zmiany religii. Dlatego zamiast „ponownej przysięgi” zaproponowano im po prostu podpisanie kontraktu.


ZAMIAST POSŁOWIA

Dowódcy błędu statystycznego

W 1991 roku w armii radzieckiej było 1939 generałów. Ponad 100 z nich miało ukraińskie korzenie i nowe perspektywy awansu na stanowiska i stopnie. A kiedy w 1992 roku powstały Siły Zbrojne Ukrainy, jedna trzecia z nich uciekła „do mamusi”. Jednak Kijowowi brakowało generałów szczebla strategicznego. Dlatego rozpoczęto rekrutację takich generałów-Rosjan. Oferowano im stanowiska i stopnie nawet o 2-3 stopnie wyższe od dotychczasowych, obiecując wszelkie możliwe korzyści. Na tę przynętę złapało się tylko 7 najwyższych rangą oficerów spośród 38 służących w sztabach i wojskach okręgów wojskowych Kijowa, Odessy i Prykarpattia, które przypadły Ukrainie.


Jednak nawet spośród tych siedmiu generałów tylko czterech zgodziło się złożyć ukraińską przysięgę, pozostali pozostali na służbie pod warunkiem, że nie będą musieli składać nowych przysięg. Miałem okazję spotkać się z nimi i porozmawiać, nie omijając najbardziej drażliwego tematu lojalności wobec złożonej kiedyś przysięgi. Mieli przy tym takie miny, jakby wyrywano im zęby bez znieczulenia. Typowe wyjaśnienie: „Mam tu wysokie stanowisko. Świeci nowa gwiazda, mam eleganckie mieszkanie, dacza i samochód, dzieci studiują na uniwersytetach, żona ma dobrą pracę. A w Rosji nie wiem, co czeka mnie i moją rodzinę”. Właśnie z tych powodów niektórzy generałowie pozostali w służbie w innych armiach republik byłego ZSRR.


Obecnie takich osób (jak Syrski) w innych armiach pozostało zaledwie kilka. I prawie wszyscy zapewniają, że stali się ofiarami okoliczności.


Dla tych, którzy pozostali wierni złożonej kiedyś przysiędze, nie było żadnych „okoliczności”. Takich wśród generałów radzieckiej datki okazało się 97%.


A tylko 3% to zdrajcy i słabeusze, którzy zamienili honor na karierę, mieszkania i dachy. Najlepszym określeniem dla nich jest „błąd statystyczny”.


#wojna #rosja #ukraina #pravda

3510509b-dc63-4f3d-91fe-34e7c23d0716
8fc5802c-0c12-403d-bb30-83989abfde53
ecb2cbf1-2dad-4766-9ee8-98a40116b35c
115613ca-8500-4fcd-be95-f455ed66ef35
88ac0887-cc81-4dc3-9a0c-aa55cabba4d7

Komentarze (4)

radziol

@RedCrescent jak tak można zdradzić kraj gówna

RedCrescent

@radziol ale jak ładnie (w typowym stylu komsomolskiej) te wszystkie "dobre" przykłady wierności bolszewizmowi wyglądają.


"honor rosyjski ważniejszy niż ukraińskie sało"

I inne takie.


Wiadomo - generałowie to nie zwykle mięso armatnie więc nie ma historyjki o tym jak z gołymi rękoma ruszył na czołgi i rozszarpal 2 maszyny i wyniósł płonące rosyjskie niemowlęta spod gąsienic nazistowskich tanków - ale czuć między wierszami, że blisko było...

dez_

Oni chyba nie rozumieją że skoro ZSRR się rozpadł to wszelkie przysięgi z nim związane również.

radziol

@dez_ to tylko pokazuje, że uważali ZSRR za swoje imperium

Zaloguj się aby komentować