#naopowiesci #zafirewallem


Rok 2037 لَنْدَن (Londyn)


Deszczowy październik, Alan Polec stoi w kolejce do punktu kontrolnego przy autostradzie m25, robi to od 7 lat 2x w tygodniu mimo to za każdym razem odczuwa wewnętrzny niepokój...

Pod podłogą przerobionego forda Transita wiezie wyroby z wieprzowiny. Niegdyś transport mięsa wieprzowego nie był niczym dziwnym, jednak wszystko zmieniło się 7 lat temu gdy jak on to zwykł mawiać Londyn został podbity przez okupanta.


Rok 2030 Londyn


Nastroje w mieście są napięte, Alan Polec od dobrych 25 lat pracuje w przetwórni mięsa we wschodnio Londyńskiej dzielnicy Leyton. Od dłuższego czasu było wiadomo, że coś się szykuje, niegdyś mniejszość dzisiaj zdecydowana większość arabska podburzana przez swoich imamów opłacanych petrodolarami, coraz śmielej wychodziła na ulicę organizując się w bojówki. feralnego dnia Alan miał w pracy dniówkę, po godzinie 3PM jak zwykle miał w zwyczaju pożegnał się z kolegami z pracy i poszedł do pobliskiego pubu napić się pinty piwa.

Los jednak miał dla niego inne plany.

5 kroków za bramą zakładu do Alana podeszła grupa zamaskowanych mężczyzn, nie znał arabskiego, nie wiedział co od niego chcą, jednak Alan miał w sobie ułańską fantazje w końcu jego dziadek Mieczysław Połeć był żołnierzem AK podczas 2wś, jego ojciec Sławomir Połeć w czasach młodości był w związkach antykomunistycznych więc i Alan miał w sobie "gorąca Polską krew" która nie pozwoliła mu uciekać, wręcz przeciwnie, napastnicy nie musieli długo czekać aż Alan wyciągnie z rękawa nóż masarski z którym od pół roku się nie rozstaje gdy tylko opuszcza swoje mieszkanie.

3 szybkie pchnięcia i 2 z 5 napastników leży, sytuacja była na prawdę dynamiczna, 2 leży, 3 się patrzy i nie wie co robić, jednak na nieszczęście Alana dał się podejść, nie zauważył że jeden z przeciwników podszedł go od tyłu i wymierzył mu cios rozbitą butelka prosto w szyję...

Alan padł, dookoła było pełno krwi, zaczął padać deszcz, Alanowi zrobiło się ciepło, czuł jakby ktoś rozpalił obok niego ognisko, jakby iskierki ognia strzelały mu prosto w twarz... Przed oczami zrobiło się ciemno...


2 miesiace później لَنْدَن (Londyn).


Pik... Pik... Pik...

Pikanie było pierwszym co usłyszał Alan Polec po wybudzeniu się ze śpiączki, nikogo obok nie było, zresztą kto miał być skoro Alan był typem samotnika, nie miał rodziny ani przyjaciół.

Leży bez ruchu patrzy się w sufit, 2 miesiące w śpiączce doprowadziły do takich przykurczów, że nie może nawet ruszyć głową by dokładnie rozejrzeć się po sali, jedyne co rzuca mu się w oczy to arabski półksiężyc wiszący na ścianie...


Siostro Emma! Pacjent się wybudził!


Usłyszał, jednak nie mógł nawet przekręcić głowy by zobaczyć kto to krzyczy.

Nagle nad nim pojawiły się dwie osoby raczej kobiety, ale ciężko stwierdzić co tak naprawdę kryło się pod burką...

Co... Coo... Co się stało? Wybełkotał Alan


Proszę się nie martwić, był Pan ofiarą napaści, przypadkowy przechodzień Pana znalazł ledwo żywego na chodniku i przetransportował Pana do naszego szpitala moorefields hospital. Pozszywalismy Pana ale stracił Pan sporo krwi, był Pan w śpiączce 2 miesiące niestety wiele się przez ten czas zmieniło...


Pod nieobecność Alana Londyn został wywrócony do góry nogami... Arabskie bojówki terrorem przejęły miasto, Król uciekł do Liverpoolu zostawiając miasto na pastwę losu nie widząc już dla niego ratunku, zresztą kto miał je ratować jak 3/4 policji dołączyło do bojówek. Można powiedzieć, że miasto zostało podbite bez wojny...

Na mocy umowy między rządem brytyjskim a nowopowstalym rządem Londonistanu granice zostały wyznaczone na obwodnicy m25 a rząd brytyjski uznaje enklawę jako niepodległe terytorium. Co ciekawe za Londynem podobne aspiracje ma Birmingham ale to już temat na inną opowieść...


Alan obudziwszy się w nowej rzeczywistości szybko się dostosował, można by powiedzieć, że nawet wyczuł okazję do dobrego zarobku, widać opowiadania ojca jak to szmuglował fanty z Berlina Zachodniego nie poszły na marne. Dość szybko zaistniał w podziemiu, otworzył nielegalny bar na tyłach swojego domu przy Abdul (niegdyś essex) road, gdzie serwował wszelkiej maści alkohole robione w piwnicy, był też chyba jedynym we wschodnim Londonistanie który oferował wieprzowinę.

Dosyć szybko rozbudował sobie siatkę kontaktów, tuż za obwodnica m25 w miejscowości Cuffley otworzył mała masarnie skąd pozyskiwał mięso do swojego pubu. Miał ugadanych strażników granicznych, za odpowiednią opłatą jego ford transit zawsze był czyściutki. Jednak nie wszystko trwa wiecznie...


Feralnego jesiennego dnia roku 2037 Alan Polec tak jakby coś przeczuwał, nie wiedział czy ten wewnętrzny niepokój spowodowany był deszczem i wichurą która nawiedziła wyspy czy czymś innym. Ciężko mu się było opanować stojąc w kolejce do przejścia granicznego...


Co to tak długo trwa do cholery?! Nigdy to tyle nie trwało! Mruczał pod nosem...


Wieprzowiny miał tyle, że aż resory w wysłużonym transicie się uginały, miał spore zamówienie bo szykował się na Halloween które miał zorganizować w swoim nielegalnym pubie, co jak co jak człowiek wypije to chce mu się jeść, a co jest lepszego pod bimberek niż marynowana słonina, boczek, pasztetowa czy bodaj i zwykła szynka...


Kolejka się trochę ruszyła, kolejne 30 minut i przyszła kolej na Alana, podjeżdża do budki strażniczej przy której miał być umówiony człowiek któremu zapłacił odpowiednią ilość szterlingów... Jednak coś jest nie tak pomyślał! To nie jest Mohamed, to ktoś inny do cholery jasnej!


Pot spływał po ciele Alana niczym woda z wodospadu Niagara, ciężko było mu ukryć zdenerwowanie, Mohamed szybko złapał haczyk i zaczął węszyć dokładniej... Nie zajęło mu dużo czasu by odkryć ślepa podłogę na pace Transita, mimo próżniowego pakowania wyroby wędliniarskie nadal pachniały i serio trzeba było być głupim by wierzyć, że bez łapówki da się od tak przejechać z takim towarem przez granicę... Alan próbował się ratować, oferował całą gotówkę co miał by tylko ten pościł go wolno, jednak nie wiedział, że Mohamed był młodym aspirującym strażnikiem granicznym i wolał awans niż łapówkę...


5 minut później Alan Polec leżał na asfalcie skuty kajdankami i z wycelowana w jego stronę bronią. Jednak jak już wiecie w ciele Alana płynęła słowiańska krew, nie pozwoliło mu to leżeć bezczynnie, szybki kop w krocze, obrót, ucieczka... Strach spowodował, że nie myślał o niczym, po prostu biegł bo biegł, nie wiedział dlaczego, nie wiedział gdzie po prostu biegł...


Nagle bah! Seria z karabinu bez trudu go dosięgnęła, Alan upadł na ziemię, strażnikowi nawet się nie spieszyło, mówił tylko "niech ten niewierny pies zdechnie"...




Jest ogień, jest ziemia, jest wiatr i jest woda, jest też Halloween

Jeżeli ktoś dotrwał do końca to się cieszę, jest to mój debiut, przepraszam za babole językowe, stylistyczne i wszystkie inne

b65ac747-4495-41a8-91f4-e0dc4954b89b

Komentarze (10)

Yes_Man

@cebulaZrosolu Mocne!

Opornik

@cebulaZrosolu mnie to nie bawi. poza tym nierealistyczne.

cebulaZrosolu

@Opornik zdziwiony bym był jakbyś napisał, że coś Ci się podoba, marudo

Opornik

@cebulaZrosolu po prostu niedawno widziałem kilka materiałów gdzie maglowany był burmistrz Londynu i kilku byłych gliniarzy z Metropolitan Police.
Tam się nie muszą "buntować", same władze ich kryją i bronią.


Nie żebym o tym nie wiedział od 15 lat...

ZohanTSW

Ej co do zdjęcia, normalnie zarąbali herb Warty Poznań i przerobili tak żeby się facetka nie kapnęła xD

cebulaZrosolu

@ZohanTSW no identyczne xD

maly_ludek_lego

Normalnie mokry sen patoprawicy xD

Ale I tak się podobalo się, piorunek poleciał xD

cebulaZrosolu

@maly_ludek_lego w następnej edycji napisze coś o idyllicznej wyspie pedałow to się wyrówna moja statystyka


panie ja od polityki daleko

MJB

Alan jaki? Bolec? Stolec?

cebulaZrosolu

@MJB Polec bo kiedyś Połeć

Zaloguj się aby komentować