Najbardziej to ja nie lubię, gdy pojawi się jeden rym, a potem dojdzie do niego cały wers, a potem, znienacka, pojawi się drugi i trzeci. Głupio zapomnieć bo szkoda roboty, ale nie do końca chce też się zapisywać. A potem do całej wesołej gromadki dołącza wers czwarty – i już wiem, że zapisać to będzie trzeba.
No i mamy, o, odrobinę infantylny, nieco pięknoduchowski sonecik #diriposta o drapaniu się tam, gdzie nas nie swędzi.
Wycieczka Via Ferratą
Nie będzie żałował ten, kto się odważy
Lonża wpięta niczym zakochanych kłódki
Rozgoń w głowie owcząt niepokoju trzódki
Rusz żelazną drogą, dziecię kolejarzy
Setki miń święconych bogom gór ołtarzy
Każdy głaz czy kamień, pień czy patyk krótki
Drogę polerują górołazów butki
Każdy w przód wygląda czym go szlak obdarzy
Niczym tłum nabożny, bez dokazywania,
Milcząc, górom bezlik wędrowców się kłania,
Każdą z przewodnika przejść chcą serca chłonne
Wciąż nienasycone, swych doświadczeń pomne
Gór pełne po brzegi, świata nieprzytomne
Pragną wciąż przeżywać wędrówek doznania
#nasonety #zafirewallem #tworczoscwlasna

