Mój wczorajszy wpis uznałem za zbyt wylewny z pewnych powodów, a ponieważ chodzą po tym świecie osoby które mogłyby na ten wpis trafić i jego treść wykorzystać przeciwko mnie, to wrzucam go ponownie w formie lekko ocenzurowanej
apitan Dziki Dzik, dziennik pokładowy USS Myszojeleń. Dzień gwiezdny 13126.
Wyjaśniając krótko o co chodzi z dniem gwiezdnym, wymyśliłem sobie że ta cyfra będzie wywodziła się z ilości dni jakie żyję na tym łez padole.
Ostatnimi czasy moja żona obserwowała ile, jak często i kiedy jem. A potem oboje trafiliśmy na poradę (którą od lat powtarzała mi moja rodzona matula) żeby jeść posiłki mniej-więcej wielkości własnej pięści. Oczywiście trzeba było mamy słuchać, ale dopiero jakiś losowy dietetyk z internetu dał mi do myślenia.
Do tej pory jadałem dziwnie. Niby było to coś a'la przerywany post, gdzie jadłem zwykle od 11-12 do 17-18, ale przez braną przeze mnie pregabalinę w godzinach 21-22 miałem takie ssanie że nie raz się obżarłem. Ale nawet jak udawało mi się post trzymać, to zwykle koło 12 zjadałem śniadanie mające ~1500 kcal, około 1600 jadłem spory obiad, a przed 18-19 na siłę coś dopychałem bo czekało mnie 16 godzin postu, co kończyło się tym że od pół godziny po zjedzeniu pierwszego posiłku, do późnego wieczora byłem przejedzony, okrutnie wzdęty i ospały.
Od 3 dni przerzuciłem się na jedzenie porcji wielkości mojej pięści. Porzuciłem chwilowo poszczenie, i całkowicie przestałem przyjmować inhibitor pompy protonowej (omeprazol) który brałem na zgagę i refluks który miałem przez przejedzenie.
Jedząc małe porcje, ale częściej - zauważyłem że nie potrzebuję omeprazolu. Nie dopada mnie refluks, nie mam właściwie zgagi. Oczywiście to wszystko nie jest takie proste, i jedzenie małych porcji wszystkiego nie rozwiąże.
Dziś w porze kolacji przesadziłem, bo zjadłem dwa spore placki ziemniaczane z jogurtem, niedługo potem doprawiłem orzeszkami w karmelu, a kolejną rzeczą którą w siebie w krótkim odstępie czasu wcisnąłem była bułka z salcesonem, więc nie dość że mnie wzdęło, to jeszcze dostałem lekkiej zgagi. Cóż, od jutra będę musiał się pilnować bardziej.
Żeby nie przedłużać, jeszcze krótko o stanie psychicznym. Dzisiaj całkiem nieźle, z kilkoma momentami lekkiego zdołowania i kilkoma napadami wyjątkowo dobrego nastroju.
Ogólna ocena dnia: 7/10 (ostatni raz siódemkę zanotowałem jakieś 4 miesiące temu)
lubieplackijohn

@dziki Super! Wiesz, lepsze małe kroki, które prowadzą do celu, które będziesz w stanie podejmować, niż kamienie milowe, których nijak nie będziesz w stanie osiągnąć.

Tak trzymaj!

Ja też całkiem nieźle sobie radzę. Odstawiłem całkowicie alkohol (max 1 piwo w tygodniu - jako forma nagrody) + z zakąsek typu tani syf (chipsy, chrupki, orzeszki w panierce) przerzuciłem się na tłoczone soki. Wystarczy, że wypiję 1 - 1,5l i nie mam potrzeby zagryzać

JumpingUrus

@dziki powodzenia, nie jesteś sam, też zajadam stres, a znacznie częściej doła... mam wrażenie, że połowę mojego życia nieskutecznie walczę z nadwagą/otyłością i jak się dłużej zastanowię, to zbiega się to z okresem mojego życia, w którym zacząłem popadać w jakieś takie melancholie i podobne smętne klimaty :/. Trzymam kciuki!

Rozkmin

Nie znalazłby się jakiś inny fajny zamiennika na orzeszki w karmelu ? Np. słonecznik łuskany, pestki dyni.

Gdy ciągnie do słodkiego spróbuj zjeść marchewkę. Niestety nie czytałem poprzednich postów, ale ważne by było do przodu, 3maj się

siRcatcha

Siema, uwazam ze twoim problem nie jest jedzenie. Obzarstwo jest skutkiem, ale do tego powaznym, skoro obzerasz sie tak, ze az musisz lekami blokowac reakcje obronne organizmu. W necie jak wylewasz gorzkie zale to cie najpredzej po plecach poklepia jaki jestes dzielny. No super ale chcesz byc zdrowy, a nie dzielny do kurwy nedzy. Byles u psychologa/psychiatry czy bardziej dietetycy, holistic approach, Facebook studies I inne czary-mary?

dziki

@siRcatcha Trafiłem na doskonałego psychoterapeutę

Zaloguj się aby komentować