Mnich zapytał: „Jaka jest prawdziwa natura Chao-chou?”.
Chao-chou skarcił go: „Ty cholerny bednarzu!”.
Mnich powiedział: „Tak?”.
Chao-chou powiedział: „Dobrze nakładasz obręcze”.
Kamienny Most. Nauczanie Mistrza Zen Chao-chou
Przyznam, że ta anegdota sprawiła mi dużo trudności, chodziła za mną od miesiąca. Bo to że Zen, że paradoksy i tak dalej, że spodziewajmy się niespodziewanego - to wiadomo. Ale tu jest trochę jak z oglądaniem omówienia partii szachów na najwyższym poziomie: widzisz, że ktoś postawił w jakimś (na pierwszy rzut oka) bezsensownym miejscu bierkę, zastanawiasz się po jaki dzwonek (a omawiający nawet nie mrugnął, bo to "oczywiste"). I dopiero po jakichś 20 ruchach dowiesz się, że to było istotne posunięcie strategiczne, bo spełniało pewne funkcje.
Mamy na pierwszy rzut oka dziwną rozmowę. Mistrz dostaje pytanie, odpowiada na nie nie dość, że wyzwiskiem, to jeszcze nazywa mnicha "bednarzem" i kończy to w ogóle abstrakcyjnym i niezwiązanym z niczym stwierdzeniem o obręczach. Myślenie o tym to trochę jak próba zrozumienia czegoś wiedząc, że tego się nie powinno rozumieć: ktoś ciągnie rozum w prawo, ktoś w lewo - a jedyny efekt jest taki, że mózg może wypłynąć przez uszy.
No to dobrze, spróbujmy przebrnąć przez ten mindfuck.
Pierwsze pytanie brzmi naturalnie: jaka jest prawdziwa natura? Skoro jest pytanie, można by było na nie odpowiedziec, tymczasem Mistrz reaguje złością i określa mnicha "bednarzem". Zatrzymajmy się tutaj. Czym zajmuje się bednarz? Tworzy beczki. Jaki jest cel beczki? Utrzymywanie zawartości w środku, możliwie bez wycieków.
Mnich wchodzi w rolę "bednarza" i pyta pokornie "Tak?". Sądzę, że skoro w klasztorze mistrz się gniewa, raczej nie jest to dobry moment do dyskusji - jak nazwał mnie "bednarzem", to nim na potrzeby tej rozmowy jestem, zobaczmy co miał na myśli.
Mistrz zamyka rozmowę pochwałą - że nasz "bednarz" dobrze nakłada obręcze. No dobrze, lecimy z nimi: celem obręczy jest utrzymanie beczki w kupie. Po pierwsze żeby się nie rozlazła, po drugie, żeby zawartość była bezpieczna i pozostała tam, gdzie została włożona. Nasz mnich robi to "dobrze", więc bardzo dobrze założył "obręcze" na swoją "beczkę".
Sądzę, że zawartością tej "beczki" jest jego umysł: mnich zadaje pytanie o prawdziwą naturę oczekując odpowiedzi, czyli już na tym etapie popełnia błąd - pyta o niewyjaśnialne, próbuje otrzymać miary niemierzalnego, samym pytaniem tworzy dualizm pomiędzy "ma prawdziwą naturę", a "nie ma prawdziwej natury" (patrz: koan Mu), prowadzi to też do naturalnej próby mierzalności - skoro możemy coś opisać, to możemy szukać porównań pomiędzy "mniej" i "więcej". Samo pytanie jest już błędem i wynika z tego, że mnich ma umysł uwięziony w świecie dualistycznego myślenia.
Pochwała od Mistrza ("dobrze nakładasz obręcze") jest w istocie lekką naganą albo i ciężkim sarkazmem, coś w stylu "idziesz w bardzo dobrą stronę, idź tak dalej, a na pewno nigdzie nie dojdziesz" - Mistrz nie może wyjaśnić gdzie mnich popełnia błąd, może mu tylko zasugerować, że jego umysł tkwi w szczelnej beczce i że właściwa droga prowadzi przez usunięcie sprzed oczu ładnie zaobręczowanej beczki dualistycznego myślenia.
Gratuluję temu, kto dotarł aż tutaj. Proszę wyrzeźbić sobie z ziemniaka (albo cebuli) medal z wizerunkiem Beczki i nosić z honorem. Ale skoro już tu jesteś - jeśli gdzieś się nie zgadzasz z moją powyższą analizą, to chętnie się dowiem, w którą stronę mnie poniosło.
#buddyzm #zen
