Mini update z progresu #frondeusbezjaja (TL;DR dla osób co dopiero pierwszy raz widzą, rak jądra wykryty w maju)
#nfz #szpitale #onkologia #pozytywnemyslenie
55% terapii już za mną.
Najgorsze są te 5 dni na oddziale, a zwłaszcza 2-3 dni po wyjściu. Dolewki co tydzień są git, o ile masz anielską cierpliwość do NFZ. Efekty uboczne są nie tak uprzykrzające.
No ale poniedziałek był brutalny. Kroiłem banana by dodać do owsianki. Bardzo prosta czynność. Powiedziałbym że banalna. Banan z reguły nie jest twardym owocem xD I kurde zmachałem się jak po serii na siłowni xD
Muszę przez to uważać na kondycję fizyczną. Wejście po schodach na spokojnie. Pić dużo płynów by nie wylądować na Izbie z odwodnieniem. Duszności jak się pojawiają to właśnie z "wyczerpania" organizmu prozaicznymi czynnościami.
I tak właśnie w poniedziałek skoczyłem na Izbę XD Milutko w specjalistycznym przyjęli, sprawdzili czy nie zator, zrobili tomograf, nawodnili i odesłali do domu. Nie powiem, trochę mi głupio jest z perspektywy czasu ale z drugiej - przecież zrobili triage. Gdybym nie wyglądał jak duch minionego lata to by nie przyjęli i nie zrobili testów. Bo to nigdy nie wiadomo czy hemoglobina nie spadła, czy krwinki, czy sepsa. Lepiej chuchać na zimne. I w sumie to była jedyna moja psychiczna załamka od diagnozy. Konieczność poproszenia kogoś z rodziny o zerwanie się z pracy. Taka zależność, strach. Również o to że trzeba będzie przerwać terapię albo ją wydłużyć (a wolę już chyba cierpieć niż wydłużać katorgę). No ale raz, było. Jestem świadom tego gdzie jestem, z jakimi ludźmi obcuję i że to nie wstyd.
Z innych rzeczy - włosów nie mam. Na głowie przynajmniej. Teraz tracę brodę. I to jest takie surrealistyczne uczucie, bo czuję się jak Benjamin Button. Tak jakbym przechodził okres dojrzewania ale wstecz. Nagle nie muszę golić kopru na wąsie bo nie ma wąsa xD Włosy na częściach intymnych też poznikały więc no śmiesznie to wygląda. A ile oszczędzę na żyletkach!
Teraz jeszcze raz patrzę na ten post, zrobiłem chyba z 4 paragrafów jak mi to źle ale daję werdykt że jest git xD Chyba rzeczywiście mało mi jest potrzebne do szczęścia. "Efekty uboczne są nie tak uprzykrzające." xD
A I z takich randomowych rzeczy - jak idę do Centrum Onkologicznego to mnie już rozpoznają pacjenci i sobie zbijam piątki z 80 latkami xD I mam ekscytujące rozmowy w stylu "Kurde ale bym sobie bigosik zjadł. A flaczki lubisz? No gulasz sobie ugotowałem bo czerwone mięso trzeba jeść. Ale bym takie placki ziemniaczane do tego do⁎⁎⁎ał. Panie doktorze a to normalne że się człowiek tak od chemii robi głodny?". Pozytywnie bym powiedział. Taka kamaraderia przekraczające granice wieku.