Miało wyjść inaczej.
Jest taka bardzo ładna piosenka, nazywa się Kaja mówi i chciałem się nią zainspirować, no ale ta moja liryczna Kaja nie pochwaliła moich włosów – zresztą, nie ma się jej co dziwić, bo też i chwalić nie za bardzo jest co.
A może to była po prostu inna Kaja? Taka na przykład, która nie bardzo umie prowadzić auto:
***
Kaja
(stłuczka z maja)
To było gdzieś tak pod koniec maja:
kwitły kasztany – kręciło w nosie;
lat miałem wtedy trzydzieści osiem
i brak nadziei bym kogoś znalazł.
A ona miała na imię Kaja,
nie zatrzymała się wtedy na stopie:
zgnieciona maska, poszły półosie,
lecz mi telefon do siebie dała.
Szkodę pokryli mi z jej polisy,
z auta w zasadzie został mi wentyl –
reszta trafiła na złom w Pierzchnicy;
a ja do Kai poczułem moc mięty,
choć kiedy siada do kierownicy
sprawdzam czy pas mam dobrze zapięty.
***
#nasonety
#zafirewallem