Mamo, moje Carene jest jakieś dziwne…
Dzień dobry wieczór się z Państwem,
Słowo się rzekło, więc czas dotrzymać obietnicy. A jakiej? Swojego czasu obiecałem koledze @Rozpierpapierduchacz, że napiszę kilka słów o swoim Watermanie Carene jak tylko on podzieli się swoją opinią o Kaweco Piston Al. No i wziął franca i dzisiaj wrzucił. Przez co ja, zamiast delektować się piątkowym wieczorem z żoną na kanapie, to muszę teraz pisać coś czego i tak nikt nie chce czytać.
No dobrze ale do rzeczy. Mam pióro Wateraman. W sumie to mam nawet kilka. O Serenite już pisałem. O procesie odnawiania L2 też. Nie pisałem za to o Carene. Nie pisałem, chociaż to moje ulubione pióro. Pióro, które dostałem w prezencie od mamy.
Tyle, że moje Carene nie jest zwyczajne. Ono jest jakieś kurde dziwne.
Carene to model który został pierwszy raz zaprezentowany w 1997/98 roku i jak sama nazwa wskazuje (bo z francuskiego Carene znaczy kadłub) swoim designem nawiązuje do kadłuba łodzi albo jachtu. Ma piękną, zintegrowaną stalówkę (uwielbiam takie niestandardowe stalówki), której dwie wyciągnięte krzywizny idealnie wpasowują się w obły kształt sekcji, która z kolei poprzez ozdobny pierścień gładko przechodzi w równie obły korpus zakończony błyszczącym, metalowym okuciem, które ma się jednoznacznie kojarzyć z kształtem rufy (dla tych co nie wiedzą: “zadka”) jachtu. Skuwka swoim kształtem, ozdobnym pierścieniem i klipsem również idealnie dopełnia zamierzony efekt.
Całość wykonana jest z bardzo wysokiej jakości (naprawdę czuć piniądz) błyszczącego plastiku w rodzaju “piano black”. I tak jak należy się spodziewać wszelkie odciski paluchów łapie tak łatwo jak Manat codziennego “wkurwa”. Skuwka zatrzaskuje się z bardzo wyraźnym klikiem i żeby ją zdjąć trzeba użyć sporo siły.
Na uwagę zasługuje konstrukcja elementu łączącego sekcję z korpusem. Po pierwsze wykonana jest z metalu i posiada dwa gumowe oringi, które po pierwsze mają pewnie za zadanie uszczelniać przestrzeń korpusu, ale dodatkowo powodują, że po zakręceniu korpus (poprzez zwiększone tarcie - science bitch!) nie ma szans samoczynnie się odkręcać. Dodatkowo cały element składa się z kilku części, z czego jeden z gwintowanych pierścieni można obracać co powoduje, że zawsze po skręceniu pióra korpus znajdzie się w jednym konkretnym położeniu (w jednej osi) względem sekcji (tak jak ma to miejsce w Serenite). Przez co leżące pióro zawsze powinno mieć stalówkę “na górze” a rufa powinna schodzić się na dół.
No i tu zaczyna się zabawa i dziwenność (że tak sobie pozwolę napisać) mojego egzemplarza. Bo co bym, k⁎⁎wa (pardon my french), nie robił to u mnie jest do góry nogami. Tak mnie to wkurza, że napisałem nawet do Francuzów z pytaniem o co chodzi w tym moim piórze? I nawet dostałem odpowiedź. Co więcej dostałem ją jeszcze tego samego dnia - wielki szacun dla supportu Watermana. Dostałem też instrukcję jak rozkręcić sekcję i przełożyć pierścień - stąd teraz taki mądry jestem. Jednak mój gwintowany pierścień ma “blokadkę” (wypustkę) tylko z jednej strony (a chyba mieć z dwóch) przez co po obróceniu go, nie blokuje się w ustalonej pozycji tylko obraca razem z korpusem. A do tego przy okazji dłubania zauważyłem, że między korpusem a sekcją jest jakiś dziwny “uskok” - jakby brakowało jakiegoś wykończenia (pierścienia?) na korpusie. Tyle, że na żadnym zdjęciu w internecie inne pióra nie mają takiego pierścienia. Ale nie mają też takiej wyrwy. Plastik ładnie licuje z pierścieniem sekcji. To wszystko do kupy, raz zobaczone nie dało się już odzobaczyć i teraz codziennie drażni moje poczucie estetyki.
Ale i tak kocham to pióro. I jego mokrą, ale cieniutką stalówkę w rozmiarze EF.
#piorawieczne #waterman







