- ładna pogoda w ten weekend się zapowiada, jedziemy nad morze?

- ok

- wyjazd w czwartek po robocie, nocka na plaży a później poszukamy pola namiotowego

- ok


Czyli z serii - jak dobrze mieć podobnego wariata przy sobie


Zaczęło się od mojego wcześniejszego, solowego wypadu do Łeby. Otóż zaskoczył mnie piasek na zachodniej części plaży - bardzo drobny, sypki niczym mąka a przy tym twardy na tyle, że można po nim wygodnie spacerować. Oczywiście podzieliłem się spostrzeżeniami w domu. Padła propozycja, że może w jakiś ciepły weekend wyskoczymy nad morze i przy okazji odwiedzimy jedną z większych atrakcji regionu, czyli wydmę łącka.


W końcu trafił się odpowiedni czas. I to nie byle jaki, tylko długi weekend z prognozą pogody, do której nam tak często tęskno. Po pracy szybkie pakowanie i ahoj przygodo. Z racji zlotu motocyklowego w Łebie, taktycznie wybraliśmy przeciwległą część wydmy i za nasz cel obraliśmy Smołdziński Las.


Na miejsce dotarliśmy chwilę po północy. W plecaku prowiant, w rękach namiot plażowy, śpiwory i 3km spaceru w totalnych ciemnościach na plażę. Piękniejszej nocy nie mogliśmy sobie wymarzyć. Delikatna bryza od strony morza, temperatura w okolicach 18*C i miliony gwiazd nad naszymi głowami. Cudownie! Piękne przeżycie. Rano wróciliśmy do samochodu, poszukaliśmy pola namiotowego. Już o 9:00 rozbiliśmy obóz, na śniadanie wjechała jajówa z kiełbasą popita biały winem. Czujemy, że jesteśmy na wakacjach, wypoczywamy i leniwie szykujemy się na 'leżing plażing'.


Z powrotem na piasku wylądowaliśmy około południa. Słońce grzało srogo, wiatru brak, flauta na morzu. Woda, jak na Bałtyk, ciepła, przyjemnie orzeźwiająca. Nawet żona, która niespecjalnie lubi wchodzić do naszego bajorka, skorzystała kilkukrotnie(!) z opcji schłodzenia i komplementowała zastane warunki. Spędziliśmy tak cały dzień, chillując na piasku, w wodzie, w namiocie. Totalny relaks.


Kolejny dzień, już dużo chłodniejszy i wietrzny, ustaliliśmy, że poświęcimy na atrakcję, która sprowokowała cały wyjazd. Znowu niespecjalnie spieszno szykowaliśmy się do wyjścia. Bo tak lubimy, bez ciśnienia, planu, który *musimy* zrealizować, liczy się przyjemność. Lokalizacja naszego kempingu okazała się na tyle fajna, że oprócz wydmy łąckiej, po drodze mieliśmy wydmę czołpińską. Trasa zaplanowana, prowiant uszykowany, duża piaskownico - nadchodzimy! Większość tego dnia spędziliśmy na totalnie pustym wybrzeżu. Prawdziwe dzikie plaże, piękne krajobrazy, przyroda i my. Wydma Łącka swoim rozmiarem zrobiła fajne wrażenie, ale za dużo typowych turystów. Bydło rozłaziło się po całości, mimo wygrodzenia dostępnych obszarów do zwiedzania, Brajanki darły ryja, Janusze jarały kiepy. Wolałbym tam wrócić jesienią lub nawet zimą. Nie mniej polecam, warto zobaczyć. Cała podróż okazała się nieco dłuższa, niż zakładaliśmy, poczuliśmy to w nogach Statsy na ten dzień - przeszliśmy 44km, 55tys. kroków, 8,5h w ruchu. Całość uwieńczył piękny zachód słońca i kolejny raz, tym razem w drodze powrotnej, w ciemności ruszyliśmy do namiotu.


Tak zakończyła się kolejna nasza przygoda. Następna już w planach i mam nadzieję, że jeszcze wiele pięknych przed nami


#podroze #podrozujzhejto #morze #morzebaltyckie

6993cb9f-f45b-4342-8c6e-bb81602d8d38
9abe6833-0023-4e4f-a764-2042aa8cea24
4720e929-7f1e-4f15-92ea-712c2c0e4689
02ce3253-9b13-4dd2-86b2-26758e267b87

Komentarze (2)

d.vil

Nasz rekord po piasku, planowaliśmy 10km mniej, wyszło jak zawsze

e28a2c41-e4bc-4ca3-9d47-0266846893e7
Alembik

@d.vil Przeczytałem "pola minowego".

Niedospany czy co? xD

Zaloguj się aby komentować