Kruci, stało się. Moje słuchawki w nocy z 20 na 21 września dokonały żywota. Bałem się, że mordercą będzie bateria, lecz nic bardziej mylnego. Nóż w plecy wbiły mi zawiasy, a dokładniej plastik który trzymał zawias postanowił za⁎⁎⁎ać sepuku i już go nie trzyma. Elementy tak drobne, że nie widziałem przestrzeni, żeby jakkolwiek je "zatentegować".
Nim się pogodziłem, chciałem znaleźć dawcę, nawet jeśli musiałbym wymienić elementy po obu stronach i stworzyć frankensteina, który nie wie czy się identyfikuje jako czarny, czy jako biały. Niestety, ciężko znaleźć ten model z drugiej ręki, nawet niesprawne, a jak już, to za tak horendalne pinionszki, że wewnętrzna cebuloza kazałaby mi dorzucić kilka szekli i kupić nowe... gdyby tylko jeszcze były w sprzedaży.
Taką oto koleją losu, stałem się właścicielem nowych Beats Studio Pro.
I ech, nie jest to to czego szukałem. Nie chcę narzekać, bo grają świetnie, ale to nie jest ten profil dźwięku, do którego zostałem przyzwyczajony przez 5 lat użytkowania bardziej studyjnych słuchawek. Mięsisty bas jest fajny, ale w niektórych utworach muszę doszukiwać się szczegółów, które poprzednie słuchawki miło uwypuklały.
Czy biorąc Beatsy wiedziałem, na co się piszę? Tak.
Czy finalnie jestem zadowolony z wyboru? Ciężko stwierdzić. Chyba muszą mnie do siebie przekonać z czasem.
Mimo wszystko ogarnia mnie teraz sentymentalny smutek. ( ͡° ʖ̯ ͡°)
#zalesie #gownowpis #audiofile #sluchawki