Kolejne manualne szkiełko które bardzo lubię. Carl Zeiss Jena Biotar 58f2, srebrna wersja z 10 listkami. Trochę mało wygodny w obsłudze bo pierścień przysłony trzeba "naciagnąć" od aparatu a potem dopiero przekręcić i puścić na dany stopień przysłony. Jest to mało precezyjne i czasem lubi się przycinać. Takie śmieszne rozwiązanie które na ustawionej przysłonie pozwala otworzyć ją przez zwykłe przekrecenie w celu lepszej widoczności w wizjerze aparatu. Oczywiście piękna plastyka, jego kopia jest Helios, oczywiście ruskie zerżnęli budowę ale Zeiss optycznie na pelnej dziurze jest ostrzejszy. Ten nie dość że pieknie myje to od 2.8 jest naprawdę przyjemnie ostry w centrum więc w połączeniu fajnym rozmyciem daje naprawdę dużo frajdy w fotografowaniu. Na dodatek jest to solidna konstrukcja i wygląda ciekawie na aparacie a powłoki zastosowane na soczewkach pomagają uniknąć denerwujących flar choć nie calkowicie a i spadek kontrastu pod swiatło bywa znaczny. Jak na szkło które ma pół wieku to raczej nie ma co narzekać a wady czasem można przekuć w zalety. Udało mi się go wyrwać za 100 zł razem ze starym niedziałającym Pentaconem i uważam, że to świetna budżetowa portretówka dla amatora jeśli ktoś nie wymaga autofocusa i daje lepsY obraz niż standardowe pięćdziesiątki z innych systemów (nie mówię o Batisie).
#fotografia #tworczoscwlasna i może jakiś tag nowy podrzucę #magiastarychszkiel bo troche mi tego zalega




