Kijowym karpiarzem jestem
W UK mamy okres ochronny na rzekach, więc chodzę teraz na niewielki staw w mojej okolicy - Railway Pond. Staw jest naprawdę pełen ryb - płotki, wzdręgi, leszcze, liny, karasie, klenie, okonie, a nade wszystko - przepiękne karpie. Te ostatnie w słoneczne dni potrafią wylegiwać się tuż pod powierzchnią, doskonale je widać i przynajmniej niektóre mają zdrowo ponad 10 kilogramów. Niestety - jak wspomniałem - karpiarzem jestem cienkim i mimo kilkukrotnych posiadówek, nadal nie udało mi się żadnego złapać. Pogadałem trochę z zarządcami wody, którzy przychodzą codziennie skasować £5 za połów i dostosowałem się do ich rad - dłuższy, cieniutki przypon i bardzo mały haczyk - chyba 16. Karpie z tego stawu były już wielokrotnie wyławiane i po prostu zrobiły się bardzo ostrożne. Co ciekawe - kulki karpiowe, pellety i tego typu sprawy nie bardzo się tu sprawdzają, za to na białe i barwione robaki najczęściej można je złapać. W sobotę z rana było dosyć chłodno, ale pogoda szybko się poprawiła. Niebo czyste i praktycznie żadnych wiatrów. Delikatne nęcenie (większego nie ma sensu na tak małej wodzie) i od samego początku miałem sporo brań. Nie brałem ze sobą siatki, bo nie widzę sensu dodatkowego męczenia ryb, ale przez sześć godzin spokojnie wyciągnąłem około 40 ryb, głównie leszcze i klenie, kilka płotek i dwa liny, ale wszystko mniejszego kalibru. Około 12 wreszcie zaciąłem coś większego. "Jeśli to karp, to żaden rekordowy okaz" - pomyślałem. Po krótkiej walce w moim podbieraku wylądowała przepiękna złota rybka - karaś i to nieźle utyty - prawdziwy prosiaczek, ważył 1,46 kg. Pokazałem jego zdjęcie zarządcy i podobno jest ich tu kilkanaście, zarówno złotych jak i srebrnych. Nic to, na karpia jeszcze przyjdzie czas, tej ryby trzeba się nauczyć, a tymczasem cieszę się z tej zdobyczy.
#felnarybach #wedkarstwo #hobby #uk #emigracja


