Jedni robią grilla, inni podróżują, a mnie pokarało wędkarskim bakcylem.
TL;DR: przemęczenie, dużo drobnicy, spalona morda i ręce, porządne dotlenienie i super nastrój. Coś na ząb wpadło.
Podsumowanie majówki na rybach:
1 maja
Pobudka o 3, żeby o 4 wyjechać i na wschód słońca być już rozstawionym na jeziorze. Łapię (a przynajmniej próbuję) drobnicę, żeby mieć na żywca i szukać Króla Wody. No i oczywiście pojawia się ON - Pan Sandał 60 cm. Okres ochronny do końca maja... smutnażaba.jpg. Ucałowany i wypuszczony. Słońce smaży. Do końca dnia parę leszczyków, krąpi no i płocie. Tony płoci. Powrót o 16.
2 maja
Początek j.w. Drobnica. Nic ciekawego. Płotki, wszędzie płotki. Słońce smaży. Podczas przerzucania żywca nagle opór. Jest pierwszy Król, ale 48cm. Meh, wymiar ochronny 50... Wróć jak podrośniesz koleszko. papapież.jpg Wracam o 12, bo ma być burza i deszcz. Pokonany, z pustą siatką.
3 maja
Początek jak w dniu świstaka. Po 10 min wpada pierwsza ryba. Leszcz 30+. No no, może będzie dobrze. Po paru godzinach wpada mały pistolecik na żywca. 42 cm. Buziak i pa pa. Kolejnych parę leszczyków i innego tałatajstwa. Nagle się chmurzy, robi fala i spławik żywcowy znika pod wodą. ociechuj.jpg. Następny glut 40 cm. Kurrr. Pewnie ten sam rocznik. Siatka trochę zapełniona, zanęta się skończyła, godz. 16 powrót. Jutro odpoczynek, nigdzie nie chce mi się ruszać.
4 maja
Wstaję o 5. Śniły się szczupaki. Ogarniam się i dla odmiany jadę na kanał na spinning. Pada mocno. Odczekuję pół godz. w aucie, aż przeleci. Raptem 10 minut minęło i jest! 55 cm! Do wora! Przez trzy następne godziny tylko parę buchnięć. Powrót, oczyszczanie, czyszczenie po oczyszczaniu. Jutro smażenie.
#wedkarstwo #ryby #majowka




