Eh...
Dzień święty święcić.
Kacapska definicja.
Jeszcze chwilę wcześniej rozmawiałem z lokalsami.
Z nastoletnią dziewczynką, wspominającą jak ruscy podstawili BTR-y pod każdy dom, terroryzowali ludność i jej twarz nie była już wówczas zapłakana a jakby całkowicie zmieniła swą konsystencję na płynną.
Skończyła opowiadać.
Chwila ciszy.
Grzmot.
Widoczna konsternacja na twarzy - nie, to nie wybuch, zwykła burza.
Dobra, jest jakaś ferajna, są dzieciaki, gramy w mafię.
Jedna rundka i koniec, już nie ma czasu wolnego, postsowieccy imperialiści poczuli się wywołani do tablicy.
Alarm rzecz codzienna, jednak tym razem wywołuje większe poruszenie, pada liczba - 50.
Sporo ścierwa w powietrzu.
A dopiero co wyzdrowiałem dzisiaj po tygodniowej chorobie i liczyłem na spokojną niedzielę.
No cóż, pozostaje działać.
Wpis dedykuję klubowiczom #russiahateclub a wszystkim zgromadzonym życzę "niedzieli wieczur" bez zepsutego humoru.
*Radar z momentu publikacji wpisu
#ukraina #wojnanaukrainie
