Dzisiejszy panel poświęcę BeauFort London Iron Duke .
Moja przygoda na tagu zaczęła się 4 miesiące temu i początkowo szukałem po nutach zapachu, który odzwierciedliłby moje zamiłowanie do ciężkich, dymnych, torfowych trunków. Zapach z przewagą dymu uzupełniony skórą, rumem i tytoniem wydawał się dobrym kandydatem.
Warto również wspomnieć, że twórcą marki BeauFort London jest Leo Crabtree - koncertowy perkusista zespołu The Prodigy, a za samym zapachem stoi Julie Dunkley.
Pierwszy kontakt z zapachem umożliwił sampel z Lulua. 0,5 ml to jednak trochę mało by wyrobić sobie opinie o zapachu i się z nim obyć. Promocja na testery w Luxury spadła mi z nieba i bez zastanowienia złożyłem zamówienie.
Prezentacja
Flakon o wiele lepiej prezentuje się na zdjęciu. Pierwsze zaskoczenie, to waga flakonu. Jest on bardzo lekki, został on wykonany z cienkiego szkła. W przypadku Iron Duke jest ono półprzezroczyste i widać poziom soku. Jest to praktyczne rozwiązanie, ale charakterystyka zapachu i zdjęcia poglądowe sugerowały, że jest on całkowicie czarny. Łepek atomizera został wykonany z bardzo cienkiego aluminium, które w dłoni wygina się jak plastelina, trzeba bardzo ostrożnie się z nim obchodzić podczas odlewania by nie doszło do uszkodzeń - nie spodziewałem się tego po niszy. Do drewnianego korka nie mam zastrzeżeń.
Wizerunek konia na flakonie może również sugerować obecność animalnych nut i skóry, ale o tym za chwilę.
Zapach
Otwarcie uderza obfitym dymem w akompaniamencie lekko słodkiego alkoholu. Po chwili dochodzi zapach wysokiej jakości tytoniu. Sam dym sprawia wrażenie ozoniczno-metalicznego. Nie jest 'zaciągnięty' ani kadzidłem, ani kiszonką (Vi Et Armis), ani mięsną wędzonką (CdG Black). Może to właśnie atrybuty prochu strzelniczego? Ciężko doszukać się czegokolwiek syntetycznego w tym zapachu, bije on naturalnością. W następnych fazach pojawia się skóra. Wilgotna, może zamszowa, w towarzystwie nut animalnych znanych mi z Zoologist T-Rex, ale lepiej zbalansowanych, nie wybijających się aż tak przed szereg. Autorka chciała oddać tutaj zapach pasty/mydła do czyszczenia siodeł konnych. Nie mam żadnego doświadczenia z jeździectwem, ale może będzie to cenna wskazówka dla czytających recenzję. W kolejnej fazie nuty animalne wygasają. Bogaty, naturalny tytoń pozostaje z nami do samego końca, a wygładzona w dalszej fazie skóra i dym powoli ulatniają się z kompozycji. Zapach w końcowej fazie staje się bardziej słodki.
Parametry zapachu oceniam na bardzo dobre. Oczywiście wpływa na to fakt, że taki zapach nie może się wtopić w żadne mi znane otoczenie. Psik na rękę daje o sobie znać nawet wieczorem podczas wykonywania codziennych czynności.
Dzięki uprzejmości ludzi na tagu miałem okazję zapoznać się z kolejnymi pięcioma zapachami tej marki i Iron Duke określiłbym jako najbardziej noszalny zapach, ex aequo z Phatom V. Coeur De Noir, Rake & Ruin, Vi Et Armis oraz Terror & Magnificence to zapachy wzbudzające skrajne emocje, ale nie wyobrażam sobie zakładania ich na co dzień. Natomiast Iron Duke ani na minutę nie wzbudza u mnie żadnych nieprzyjemnych doznań, niezależnie od fazy.
Podsumowanie
Po recenzjach i opisie wyobrażałem sobie ten zapach jako nocne wyjście w Birmingham do Pubu Garrison w latach 20. zeszłego wieku znanego z serialu Peaky Blinders. Ciężkie, brudne, obfite w alkohol i proch strzelniczy. Jednak po dłuższym obcowaniu z tym zapachem bardziej kojarzy mi się on z późniejszą fazą serialu, gdzie Tommy Shelby zasiada już w Parlamencie i spędza czas w gabinecie w swoim skórzanym, pikowanym fotelu, a jego podwójne życie daje o sobie znać aromatem prochu, którego nie da się pozbyć z przesiąkniętych nim dłoni.
Oceny
zapach: 8/10
trwałość: 8/10
projekcja: 8/10
ocena ogólna: 8/10
Iron Duke to mój pierwszy, świadomy i zaplanowany kontakt z niszą. Flakon na pewno zostanie w mojej kolekcji. Świetnie dopełni atmosferę wieczornego drinka ze znajomym, długi spacer w jesienno-zimowym okresie lub spotkanie przy ognisku. Sam jestem ciekaw czy pokuszę się o takie same konkluzje gdy minie rok od napisania tej recenzji.
Zdjęcie: Jensemann (parfumo.net)
#perfumy #recenzjeperfum
729758d0-70e2-447e-a024-74856a79fe11
kris1111

Super recka . Marnujesz talent literacki

minaret

@zychu69 Przyjemna lektura, mimo że ostatnio mi nie jest po drodze z tym klimatem zapachów ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Pirat200

Z tych co wymieniłeś, najbardziej polubiłem terror& magificence oraz vi et armis. Najgorzej odbieram coeur de noir i rake & ruin. Iron duke jest gdzieś pomiędzy, ale raczej na plus. Fathom dla mnie z kolei jest zbyt kwiatowy.

Generalnie warto odłożyć na chwilę uprzedzenia i poznać wszystkie.

Zaloguj się aby komentować