Dziś był ostatni dzień na Maui (Hawaje). Bardzo z tego powodu byłbym zasmucony, ale został nam jeszcze kolejny tydzień, tym razem w Honolulu.
Lot miał być o 21 czasu lokalnego, ale pojechaliśmy na lotnisko na 10 rano zdać bagaż, no bo co z tym robić. Nie chciałbym zostawić prezentów kolekcjonerom cudzych bagaży w aucie jak byśmy poszli gdzieś na spacer - w końcu to USA.
Nie mieliśmy wykupionych bagazy rejestrowanych przy zakupie biletu, więc musimy ogarniać to z każdym lotem. No więc będąc przy okienku zdania bagażu na początku 2 panie pokazywały sobie ekran ich systemu i mówiły, że czegoś takiego jeszcze w życiu nie widziały - status naszego biletu. Mowily, że tam wyświetla się cena 150 USD za każdą sztukę bagażu rejestrowanego. I faktycznie to dziwne, bo sam lot kosztuje mniej. Po 15 minutach musiały aż zawołać kierownika, który spędził kolejne 20 minut na klikaniu. Aż w końcu zrobił jakiś override w systemie i finalnie za bagaż nie zapłaciliśmy nic. Dodatkowo przebookował nam lot z godziny 21 na 18. Najs
Około godziny 18 jesteśmy już przy bramce odlotu, próbujemy wejść, a tu bzzz, czerwone lampki i informacja, że nieprawidłowe miejsce w samolocie. Tutaj znowu inne dwie panie sobie pokazywały na monitorze i dziwiły się o co może chodzić, aż musiały zawołać kierowniczkę. Ta wzięła nas na inne stanowisko i z bite pół godziny nas obsługiwała, przez co nasz samolot odleciał z naszymi bagażami (całe szczęście między wyspami na Hawajach latają samoloty co 1-2 godziny). Jej dopiero udało się wykminić, że booking.com coś odjaniepawlił i Hawaiian airlines nie mogą przejąć kontroli nad biletem (cokolwiek to znaczy). Finalnie Pani kierownik stworzyła nam nowe rezerwacje omijając booking.com w ich lokalnym systemie i polecieliśmy kolejnym lotem godzinę później. Ciekawe jakie kwiatki będą nas czekać przy powrocie.
Na ostatniej fotce widok z noclegu w Honolulu. Widać różnicę między Maui.
#podroze #hawaje



