Dzięki wyjątkowemu talentowi żony przypadł mi dziś honor wybrania sonetu - dawcy rymów. Żona, która na poezji się zna, wskazała na Staffa. Poszedłem więc tym tropem. Najbardziej spodobała mi się Syrena, ale ona już na tutejszym tapecie była. Biorę więc to (mam nadzieję, że tego sonetu nie przerabialiście):


**Leopold Staff **

**Smutek miasta **


Z sercem ściśniętem w piersi, jak śródmieście brudne,

Gdzie się w uliczkach wąskich, a gwarnych, jak młyny,

Brakiem tchu duszą domy: w wieczornej godziny

Smętek patrzę przez okno, jak podwórze, nudne.


Widzę czerwone dachy i szare kominy,

Które zachodnie słońce stroi w złoto złudne

Pod niebem szarem z dymu... A gdzieś, hen, są cudne

Blękity, szumne drzewa i wolne równiny.


Jak trudno wierzyć choćby w rośną trawę polną

Tu, gdzie jedynie wróbel przypomina wolną

Przyrodę, skrzydłem tłukąc się o rynien ścieki.


A tak mało do szczęścia teraz starczyć może:

Iść w zmierzch z głową odkrytą pod zachodnią zorzę

Zielonym brzegiem cichej, przedwieczornej rzeki.


Wygrywa sonet z największą ilością piorunów. Chyba, że zadecyduję inaczej, wtedy nie. Połamania piór!

#diproposta #nasonety #zafirewallem

Komentarze (0)

Zaloguj się aby komentować