Drugi wpis z tagu #psychiatria (https://www.hejto.pl/wpis/podziele-sie-z-wami-swoimi-obserwacjami-zwiazanymi-z-oddzialem-zamknietym-w-psyc)
2. LEKARZ-PACJENT
- Czy w szpitalu psychiatrycznym istnieje duża szansa skutecznego wy/leczenia swojej choroby bądź zaburzeń?
To zależy.. fundamentem jest oczywiście współpraca pacjenta z personelem szpitala. Jeżeli stan pacjenta pozwala mu/jej "prowadzić mózg" to nie powinno się kłamać i manipulować.
Z takich ciekawostek: Kobiety w oddziałach zamkniętych częściej bardzo "naginają" prawdę, przez co na początku utrudniają rozpoznanie choroby (chociaż ta potrzeba atencji to też część zaburzeń).
Najłatwiej jest zdiagnozować osoby które są już w zaawansowanym stopniu swojej choroby. Z minusów, takie osoby się już tylko leczy, ale nie wyleczy do stopnia samodzielności (np. otępienie alkoholowe).
Tak więc, prowadzenie mózgu to na oddziale duży przywilej i pacjent który chętniej będzie współpracował może dostać dokładniejszą diagnozę i leczenie.
- Czyli poprawa zdrowia pacjenta zależy głównie od pacjenta?
Oczywiście, że nie.
Świat nie jest idealny i na psychiatrów/psychologów również można trafić różnych.
Po czym więc poznać w publicznym szpitalu dobrego psychiatrę?
Psychiatra to co prawda nie psycholog, ale dobry psychiatra nie powinien się ograniczać do absolutnego minimum jeżeli chodzi o interakcję z pacjentem oraz np. jego rodziną. Po dokładnym wywiadzie i na koniec wypisie (opis obserwacji pacjenta podczas jego pobytu) można liczyć na lepsze leczenie. No.. ale przy oszczędnej pracy personelu jest to trudne do zrealizowania.
Winić można po części system: Jeżeli lekarz po pracy na etacie idzie jeszcze na X godzin do prywatnego gabinetu, to w szpitalu często się bardziej oszczędza. Dodatkowo, ciągłe kawkowanie i długie ploteczkowanie to też częsta choroba systemu.
Dodatkowo, psychiatrom którzy chcą wykonywać swoją pracę dokładnie i faktycznie zajmować się pacjentami jest to utrudniane przez.. biurokrację. Bez wchodzenia w szczegóły jest dużo zadań pobocznych do których przydał by się asystent. Wyrabiając się ze wszystkimi zadaniami, jeżeli nie chce się zostawać dłużej w pracy, trzeba iść na jakiś kompromis.
Jeżeli trafi się na lekarza rezydenta (lekarz który jeszcze nie ma ukończonej specjalizacji, tzw. świeżynka) to nie musi to być minus. Psychiatrzy z długim stażem mają co prawda więcej doświadczenia, ale po latach u niektórych potrafi się ukazywać większa obojętność. Jest to też w pewnym sensie system obronny, żeby się nie wypalić.
- Jedni mają lepiej, a drudzy mają gorzej?
Jeżeli chodzi o przydzielanie pacjentów na zamkniętych oddziałach to specjaliści (lekarze po specjalizacji) decydują w jakim oddziale znajdzie się pacjent. U którego konkretnego psychiatry wyląduje pacjent jest już zależne od samego systemu pojedynczych szpitali. Nie jest jednak tak jak na znanymlekarzu, że pacjent wybiera sobie lekarza. Jeżeli jest to osoba powracająca to co najwyżej może dostać z automatu tego samego lekarza którego miał wcześniej.
Oczywiście na oddziały trafiają mniej lub bardziej zamożni ludzie.
Różni się to jakoś w ich traktowaniu albo warunkach?
Jeżeli chodzi o same pomieszczenie i konkretne przywileje udostępniane przez szpital to --> nie. Chorzy nie trafiają na oddział zamknięty przypadkowo i warunki pobytu są zależne od przebiegu leczenia i zachowania samego pacjenta. Jeżeli pacjent wyraźnie stanowi zagrożenie albo mocno przeszkadza w pracy szpitala to jest zapinany w pasy (w ostateczności), niezależnie od jego statusu. Tak samo jest z "przepustkami". Personel musi ocenić czy pacjent XY może wyjść z grupą bądź samemu.
Bliscy mogą przynosić zapasy dla osoby na oddziale. Oczywiście są przy tym różne ograniczenia, bo psychiatryk nie jest losowym miejscem i nie znajdują się tam przypadkowe osoby.
Nie da się też ukryć, że bogata/wpływowa rodzina zachęca szpital oraz cały personel do "lepszego" zajęcia się ich chorym krewnym. Nie są to oczywiście łapówki, po prostu kwestia możliwości zbudowania prestiżu.
Jest różnica czy feedback na temat szpitala i personelu przy leczeniu pochodzi od losowej "osoby z ulicy" czy od kogoś "ważniejszego". Może przykre, ale prawdziwe.
#rozkminy

