Dokończyłem Like a Dragon: Pirate Yakuza in Hawaii, jednocześnie wbijając wszystkie osiągnięcia (stateczki w koloseum to było gówno). Licznik w grze pokazał niecałe 34 godziny, Steam pokazał prawie dwukrotnie więcej. Został mi do ogrania już tylko Ishin, którego jeszcze nie mam.
Nigdy nie byłem jakimś szczególnym fanem Majimy ze względu na jego styl walki, więc podchodziłem do gry ze sceptycyzmem, ale byłem ciekawy historii. Do samego końca nie polubiłem się z walką, która była dla mnie niesatysfakcjonująca, ale sama gra była całkiem fajna. Zdecydowanie lepiej grało mi się Kiryu (poza Y0), a najbardziej odpowiadał mi styl walki z LaD i LaD: IW.
Z plusów: Majima to dalej Majima. Gokarty były mniej irytujące niż w Like a Dragon. Filmiki z Masaru były tak żenujące, że nie mogłem wysiedzieć przed komputerem xD, mimo że byłem pod wpływem alkoholu. Poczułem się trochę jak w starszych odsłonach, gdy robiłem minigierki z czatem. Sporo śmiesznych misji pobocznych.
Z minusów: Nie do końca pasował mi rozwój postaci, motyw pierścieni był pomieszany, a umiejętności poza bazowymi nie dawały mi jakiegoś odczuwalnego boostu. Późno skumałem, żeby popłynąć bić Devil Flagi, więc przez większość gry miałem tylko jeden mroczny instrument. Trochę zabrakło mi rozwinięcia motywu Naomi.
Grę poleciłbym raczej fanom serii, ale w przypadku gier studia Ryu Ga Gotoku to raczej oczywiste, bo oni robią tylko gry dla swoich fanów xD.
Nie mam w co teraz grać. Zastanawiam się nad Ishin, mam rozgrzebane Hogwarts Legacy i BG3, ale po przejściu 11 gier Yakuza w ciągu niecałego roku raczej będę mieć problem z powrotem do normalnych gier.
#gry
