Dojazd do pracy w deszczowy poniedziałek, to najgorsze combo jakie może być - z pół godziny na dojazd, odprowadzkę syna do przedszkola i kupno jakiegoś śniadania do pracy, zrobiła się godzina.


Deszcz, wiadomo, normalny czynnik spowalniający ruch, bo nie każdy ma porządne opony, czy auto reagujące na pieszych szaro-czarnych kurtkach, wbiegających na ulicę, osłaniając się parasolką, w kierunku nadjeżdżającego samochodu. No i Ci co pewnie poszli by piechotą, pojechali rowerem, dzisiaj wzięli samochód.


Ale zwiększony ruch w poniedziałek rano, czy w piątek popołudniu, tutaj mam problem logiczny, z czego to wynika, bo nie sądzę, aby kilkadziesiąt procent lokalnego społeczeństwa, nocowało w pracy przez 4 noce w tygodniu. No ok, są tacy, co jadą w poniedziałek do pracy autem, potem zostawiają pod dworcem, i resztę tygodnia jadą pociągiem, no ale nie aż tylu.


No nic, koniec #zalesie na dojazd do pracy, bo zaraz zacznie się inny wkurzający aspekt poniedziałku w #pracbaza - odpalenie się współpracowników, którzy w piątek od 10 to już praktycznie nie pracowali, maila człowiek nie uświadczył, a teraz chyba za mocno wypoczęli przez weekend, albo zauważyli jak bardzo są w d..., i zaraz będzie pół skrzynki SPAMu i piętset telefonów. O prywacie nie wspomnę, ale tutaj sam jestem Sobie winien, bo ją nadrabiam w weekendy.


Ehh, miłego dzionka, wszystkim - ale jak masz zamiar mi wysłać maila, to nie

Komentarze (1)

Fishery

@zomers Pociesz się że zaraz wakacje i poranny ruch zmaleje o 40%.

Zaloguj się aby komentować